„Wspólna deklaracja chrześcijańska na temat różnorodności genderowej i seksualnej” została wydana 15 października. Ekumeniczny dokument podtrzymuje tradycyjne nauczanie o tzw. „małżeństwach” jednopłciowych, in vitro, ideologii gender oraz zabijaniu nienarodzonych. Sygnatariusze opierają swoją argumentację na Biblii, biologii i szacunku dla dzieci.

Zdaniem Clare Marie Merkowsky z „Life Site News”, deklarację należy uznać za „szczególnie odważną, wziąwszy pod uwagę, że w 2020 r. Norwegia rozszerzyła swoje regulacje dotyczące mowy nienawiści”. Według norweskich przepisów można trafić do więzienia na rok za prywatne wygłaszanie „dyskryminacyjnych uwag” o transpłciowcach i homoseksualistach. Z kolei taka „dyskryminacja” może skończyć się wyrokiem trzech lat więzienia, jeśli te opinie wypowiada się publicznie.

Na samym początku dokumentu podkreśla się biblijną naukę o Bogu – Stwórcy wszechświata oraz człowieka jako kobiety i mężczyzny na Jego obraz i podobieństwo. Następnie twórcy deklaracji potwierdzają naukę o małżeństwie jako „Bożej instytucji wpisanej w prawo naturalne”, która jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety. Natomiast „inne formy związków seksualnych reprezentują różnorodność sprzeczną z biblijną teologią stworzenia i nauką etyczną Jezusa”. Jednocześnie sygnatariusze podkreślają szacunek dla każdego człowieka jako naszego bliźniego.

Deklaracja odwołuje się do biologii, by stwierdzić, że „istnieją tylko dwie płcie: żeńska i męska. Płeć każdej osoby jest określona przy poczęciu”. Wskazuje też na biologiczne różnice między mężczyzną a kobietą związane z „komórkami rozrodczymi” oraz żeńskimi i męskimi chromosomami, które „są wplecione niemal we wszystkie z tysięcy miliardów komórek ciała”. Anomalie, które z rzadka się pojawiają przy narodzinach, nie podważają tego faktu.

„Pogląd, że gender to kategoria subiektywna i że tożsamość płciowa czy genderowa może być dobrowolnie wybrana na podstawie uczuć czy preferencji, niezależnie od płci biologicznej, opiera się na ideologii. Nie ma biologicznych czy naukowych podstaw” – czytamy w deklaracji.

Jednocześnie dokument stwierdza, że uczenie dzieci takich poglądów sprzecznych z nauką może prowadzić do „zamętu, braku pewności siebie i destrukcyjnych wyborów życiowych w przypadku wielu dzieci i młodzieży”. Podkreśla się też wyjątkowość biologiczną więzi rodziców, czyli matki i ojca, z dzieckiem.

Argumentując na podstawie szacunku dla dziecka, twórcy deklaracji stwierdzają: „Dzieci są darem od Boga. Nie jest prawem dorosłych mieć dziecko. (...) Prawa dzieci i najlepszy interes dziecka musi mieć pierwszeństwo nad żądaniami i życzeniami dorosłych – w społeczeństwie świeckim i w Kościele”. Zaznaczają, że każde dziecko ma prawo znać swoich biologicznych rodziców i nie można go pozbawiać tego prawa „celowo i umyślnie (...) na przykład poprzez wspomagane zapłodnienie czy surogację”, gdyż „narusza to wolę Bożą dla stworzenia i praw dziecka”. Jednocześnie „niezależnie od sposobu, w jaki się je poczyna, wszystkie dzieci są równie cenne, równie kochane przez Boga”.

Na końcu deklaracji sygnatariusze wymieniają w punktach „kluczowe wartości”, stwierdzając m.in.: „Postrzegamy Biblię jako nasz najwyższy autorytet w sprawach wiary, doktryny i życia”. Podkreślając szacunek dla innych osób, jednocześnie stwierdzają: „Ale nie będziemy sprzeniewierzać się biblijnym prawdom, nawet jeśli te prawdy będą w konflikcie z naciskami politycznymi i trendami społecznymi”.

Twórcy dokumentu opowiadają się za wolnością słowa i sumienia oraz wolnością religijną jako „głównymi i podstawowymi wartościami”. Stwierdzają: „Uważamy, że władze publiczne i organizacje rządowe przekraczają swoje pełnomocnictwo i władzę usiłując naciskać obywateli i organizacje, by dostosowały się do teorii queer o gender, seksualności i małżeństwie. Taki aktywizm po stronie rządu narusza wolność religijną i wolność sumienia, jak również prawa rodziców”.