Kiedy w momencie apogeum kryzysu na granicy z Białorusią rząd Zjednoczonej Prawicy mówił o hybrydowym ataku ze strony łukaszystowskiego reżimu, politycy ówczesnej opozycji oskarżali rządzących o wykorzystywanie sytuacji na granicy do straszenia Polaków. Przekonywali, że nie ma żadnego ataku hybrydowego, a Polska mierzy się z falą uchodźców wojennych uciekających z Afganistanu po przejęciu władzy przez Talibów. Kiedy jednak Donald Tusk przejął władzę, Platforma Obywatelska radykalnie zmieniła swoją narrację. Teraz w jej ślad idzie Nowa Lewica.
Występując w Bydgoszczy, gdzie gościł w ramach kampanii przed wyborami europejskimi, europoseł Robert Biedroń zwrócił się do szefa MSWiA o jak najszybsze wyjaśnienie „serii dość podejrzanych podpaleń” w Polsce.
- „Jesteśmy w stanie wojny hybrydowej z Federacją Rosyjską i Republiką Białorusi. Przykładów tego mamy bardzo wiele. W ostatnich dniach dostajemy kolejne przykłady, które powodują, że sytuacja w tym zakresie powinna być bardziej monitorowana i kontrolowana”
- mówił współprzewodniczący Nowej Lewicy.
- „To staje się dziś niestety naszą codziennością. Budzi to wiele pytań, znaków zapytania, na które w trybie pilnym musimy znaleźć odpowiedzi. Kiedy Putin straszył wojną, to od razu deklarował, że ta wojna rozpocznie się od tego typu sytuacji - od podpaleń, prowokacji, destabilizacji kraju”
- dodawał.