Epicentrum trzęsienia ziemi znajdowało się zaledwie 130 kilometrów od kluczowej bazy Floty Oceanu Spokojnego Federacji Rosyjskiej. Fale tsunami przeszły przez rejon, w którym cumują najbardziej niebezpieczne jednostki rosyjskiej marynarki wojennej – okręty podwodne z napędem jądrowym, uzbrojone w międzykontynentalne pociski balistyczne. Wśród nich znajdują się m.in. K-44 „Riazań” z 16 rakietami R-29R oraz K-550 „Aleksander Newski”, a także zmodernizowane jednostki z technologią stealth i torpedami nowej generacji Fizik-2.

Strona rosyjska nie udzieliła dotąd żadnych informacji o ewentualnych skutkach dla floty. Brakuje też zdjęć satelitarnych, które mogłyby pomóc w niezależnej weryfikacji stanu bazy Rybaczij po uderzeniu tsunami.

Z braku oficjalnych danych eksperci skorzystali z oceny sztucznej inteligencji. Według przeprowadzonej analizy, scenariusz poważnych uszkodzeń jednostek jądrowych jest całkiem prawdopodobny, jeśli okręty były wynurzone lub znajdowały się przy nabrzeżu. W sytuacji, gdy jednostki pozostawały w pełnym zanurzeniu na pełnym morzu – ich bezpieczeństwo było znacznie większe, a ryzyko zniszczeń minimalne.

W przypadku bazy o tak strategicznym znaczeniu milczenie rosyjskiego MON może mieć dwojakie znaczenie: albo nic się nie stało i nie warto podsycać atmosfery zagrożenia, albo – przeciwnie – doszło do poważnego incydentu, który Moskwa zamierza ukryć przed opinią publiczną i społecznością międzynarodową.

Ewentualne uszkodzenie okrętów podwodnych z napędem jądrowym, zwłaszcza w wyniku katastrofy naturalnej, rodzi nie tylko ryzyko militarne, ale też poważne zagrożenie ekologiczne. Jeśli doszło do jakichkolwiek nieszczelności w systemach chłodzenia reaktorów jądrowych lub uszkodzeń przy cumowaniu, sytuacja mogłaby przybrać katastrofalny obrót – zarówno dla Rosji, jak i dla regionu Pacyfiku.

Warto przypomnieć, że Rybaczij to jedna z trzech najważniejszych baz rosyjskich sił strategicznych na Dalekim Wschodzie. Trzymając w niej tak potężne jednostki, Rosja nie może sobie pozwolić na osłabienie gotowości bojowej – a jakiekolwiek uszkodzenia, choćby czasowo wyłączające z eksploatacji atomowe łodzie podwodne, mogłyby wpłynąć na równowagę strategiczną w regionie Azji i Pacyfiku.

Do dziś brak jest zdjęć satelitarnych bazy po tsunami, które mogłyby dostarczyć chociażby wizualnego potwierdzenia stanu infrastruktury wojskowej. Nie wiadomo także, czy jakiekolwiek jednostki opuściły port przed kataklizmem, czy wszystkie znajdowały się na miejscu. Praktyka rosyjskiej propagandy informacyjnej pozwala zakładać, że ewentualna katastrofa zostanie przemilczana lub wręcz zaprzeczona.