Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak Pan ocenia zachowanie rządu, czy może raczej nie-rządu w obecnej sytuacji powodziowej, w obliczu tragedii, która dotyka tysiące Polaków?

Marian Kowalski: Premier pojechał się polansować. Z kolei jedyne co do głowy przyszło Komendantowi Głównemu Policji, to zatrzymanie dowodu rejestracyjnego samochodu Jarosława Kaczyńskiego po manifestacji w sobotę, a sam komendant wywalił się na przekroczeniu prędkości, bo na konferencję prasową tak się spieszył.

Czy to po raz pierwszy w tamtej okolicy jest powódź? No nie. Na antenie jedna staruszka powiedziała, że w swoim życiu przeżywa już taki trzeci kataklizm. To jest trzecia powódź w jej życiu i ona powiedziała, już się nie dziwi i się „przyzwyczaiła”.

No to jeżeli żyjemy w państwie, gdzie jedna osoba ma okazję w ciągu swojego życia przeżyć trzy potopy i już przywykła, to znaczy, że coś tu nie gra. Nie gra to, że, mamy taką demokrację, w której jak ktoś tam rządzi dwie kadencje, to już wie, że musi przegrać kolejne wybory. Robi budżet z roku na rok i nie ma głowy do poważnych inwestycji - lepiej zrobić jakieś tam parady równości, niż ludziom rozdać worki z piaskiem na wszelki wypadek, żeby u nich leżały.

Jeżeli nie jesteśmy w stanie zagwarantować bezpieczeństwa ludziom przed takim kataklizmem, który nie jest czymś nowym, to zastanawiam się, czy ktoś nie ma lepszego pomysłu na Polskę. Może niektórzy mają „lepszą koncepcję”. Może ktoś chce przekonać Polaków, że lepiej nie mieć kiepskiego państwa i ktoś będzie nami rządził lepiej. A to jest groźne.

Na Twitterze jedna z internautek umieściła zestawienie trzech najgłupszych wypowiedzi polityków odnośnie powodzi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. W 1997 r. pan Włodzimierz Cimoszewicz mówił, że trzeba być przezornym, ubezpieczać się itd. Potem pan Bronisław Komorowski w 2010 r. popisywał się wiedzą z geografii, że woda ma to do siebie się zbiera, spływa do głównych rzek a następnie do Bałtyku i że nie słyszał, żeby powodzie trwały dłużej niż tydzień czy dwa. Teraz z kolei pan Donald Tusk stwierdził, że rząd konsultował sytuację z synoptykami i – jak stwierdził - w skali kraju globalnego zagrożenia nie ma. Jak skomentować takie wypowiedzi, w sumie czołowych polityków?

No globalnego zagrożenia nie ma. Na Mazurach powodzi nie będzie. Czy ci ludzie są w stanie zagwarantować Polakom bezpieczeństwo? Czy tylko są w stanie zagwarantować nam anarchię i prymitywne rozrywki? Jeżeli nie są w stanie zagwarantować bezpieczeństwa, które póki co polega na dostarczeniu odpowiedniej ilości worków i piasku, co jakiś czas dokonać przeglądu wałów, czy tam szczury nie porobiły dziur, bo się ekolodzy denerwują, jak się szczury płoszy, no to co będzie na wypadek wojny? Ja to zawsze zadaję pytanie: czy Polska dzisiaj w Unii Europejskiej jest państwem solidniejszym niż Ukraina napadnięta przez Rosję? I twierdzę, że dzisiaj Ukraina w takim stanie jakim jest, jest nadal poważniejszym krajem, nie będąc w Unii ani w NATO, a Polska jest przecież w tych sojuszach.

Ukraina jest państwem bardziej podmiotowym z prostego powodu - tamtejsze elity, co byśmy o nich nie mówili, że tam są jacyś oligarchowie itd., to oni i tak byli w stanie uruchomić światową opinię publiczną tak, żeby była po ich stronie.

U nas natomiast nie ma czegoś takiego. W naszym przypadku uruchamia się opinię światową przy takich okazjach jak Sikorski, kiedy dziękował Amerykanom za „wsadzenie Nord Streamu”. Jego żona pisze paszkwile o Polsce i mimo to Sikorski ma swoich zwolenników, którzy na niego głosują, bo lubią jak się Polskę szkaluje w prasie zagranicznej. To jest dla ich nobilitujące.

Jeszcze taki wątek historyczny pozwolę sobie wrzucić. Zobaczcie Państwo na Ukrainę - mimo tego, że my mówimy, że to banderowcy i tak dalej, to i tak nie mamy innego wyjścia, tylko im pomagać, żeby samemu nie dostać w skórę od Rosji. Więc Ukraina nie widzi powodu żeby nam dziękować ani za cokolwiek przepraszać. I to jest efekt działalności naszych elit politycznych. Prezydent Żeleński unika tematu zbrodni banderowskich mimo, że ani jego tradycja rodzinna ani polityczna nie ma z tym nic wspólnego. On nie podejmuje tematu bo wie, że w polityce ważne jest to, żeby przede wszystkim bronić honoru swojego narodu.

A u nas dla kontrastu, część klasy politycznej uważa zawsze, że ten Naród jest głupi i nie warto się z nim zadawać, a słowo honor to abstrakcja. No a że zaleje kraj raz na kilkadziesiąt lat i to te same trzy województwa, to jest to tego konsekwencją. Bo jeśli ten Naród jest głupi i na nich mimo wszystko głosuje, to można pisać na niego paszkwile, jak na przykład żona ministra spraw zagranicznych w nowojorskiej prasie.

Po co troszczyć się o naród, który nie widzi związku pomiędzy systemem rządów, a własnym losem. Na przykład na kogo głosowali pracownicy słynnej kopalni odkrywkowej, elektrowni No to jak się ma taki Naród, z którym można zrobić wszystko, to po co się krępować, to niech ich potem zalewa, no bo oni i tak zagłosują na marnych polityków jeśli tylko ci odpowiednio pograją nastrojami.

Czy to Pana zdaniem jakieś przejawy syndromu sztokholmskiego?

My Polacy zostaliśmy pozbawieni klasy przywódczej, fizycznie pozbawieni. Tę prawdziwą klasę przywódczą zastąpiono nam taką z importu, która wiedziała komu być wdzięcznym i do czego jest wyznaczona. Cała reszta to tylko konsekwencje, bo mamy cały czas w Polsce wielkie wpływy - jak ich nazywam - albo sowieciarzy albo patriotów PRLu. To jest ten zastępczy naród, ci którzy za komuny należeli do partii, piastowali kierownicze stanowiska, np. kierowniczka sklepu mięsnego, też należała do warstwy uprzywilejowanej. Od niej też coś zależało. To byli ludzie, którzy w tamtych czasach mieli się dobrze i generalnie wszelkie takie zmiany, które w Polsce zaszły po 89 roku, traktują jako bunt niewdzięcznych Polaków.

Czym zawinił PiS? Ten PiS to tacy zbuntowani Kozacy dowodzeni przez Chmielnickiego - Kaczyńskiego. Czemu się zbuntowali? Ci sowieciarze uważają, że Polacy powinni ich całować po rękach i pozwolić sobą rządzić na zawsze. Teraz przyjechał Tusk niczym Wiśniowiecki i z powrotem tych dzikusów bierze za łeb. Ja to tak interpretuję. A jakie są potrzeby tych dzikusów? No, że im zalewa chałupy? No to co? W Wilanowie nie zalewa. Niech się martwią, głupi są, bo nie mają worków i nie potrafią sobie ich załatwić. W Wilanowie worki niepotrzebne.

Mamy więc tutaj przede wszystkim takie zamieszanie, jeśli chodzi o system wartości, bo elity polityczne w swojej większości, zwłaszcza te dzisiaj rządzące, są wyobcowane od takich zwykłych ludzi, którym woda zalewa domostwa raz na kilkadziesiąt lat. Królewięta nie żyją między Kozakami. Dla nich to są jacyś inni ludzie, którzy raz na cztery lata zagłosują i to wystarczy. No a niestety, muszę to powiedzieć z przykrością, elity, które reprezentują obóz niepodległościowy, też mają poczucie, że lepiej wiedzą od tych zwykłych Polaków, co im potrzeba. Jako przykład mogę podać pikniki 800+, na których byłem i wiem, że to było słabo przemyślane. To było niepotrzebne, bo nie było tam żadnego pomysłu na to, jak zwykłych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości zainteresować tym, co rząd robi. Teraz Platforma ich młotkuje za te pikniki, ale tam nikt się nie wylansował, tam jakichś tłumów nie było, tam nikt się nie przekonał do ponownego głosowania na PiS.

Panie Redaktorze, podam konkret. Gdy kandydowałem w wyborach samorządowych, wiele lat temu podniosłem kwestię Górek Czechowskich. To dawny poligon na obrzeżach miasta. To pod deweloperkę poszło, a co raz okazuje się, że są tam groby z II wojny światowej. Awantura od wielu lat jest - pomiędzy deweloperami, ekologami a mieszkańcami. Podkreślam, temat podjąłem kilkanaście lat temu, wtedy wszyscy marudzili, że ten Kowalski plecie o jakichś górkach, a po wielu latach... awantura.

Inna sprawa. Jakieś 10 lat temu podczas startu w wyborach mówiłem, żeby zrobić w Lublinie inwentaryzację schronów, żeby w osiedlach były kuchnie polowe na wszelki wypadek, bo jak odłączą gaz, to ludzie nie będą mogli nawet zupy ugotować. To się podnosiły głosy, co ten Kowalski wygaduje - jakie tam kuchnie polowe, jaka wojna?

Gdy pięć lat temu z kolei startowałem w wyborach samorządowych, to mówiłem, żebyśmy podliczyli straty wojenne Lublina, jakie tutaj Niemcy nam wyrządzili, bo zniszczenia Lublina były duże. Podliczmy, żeby znać konkretną kwotę strat. Było to samo - co ten Kowalski gada, jakie tam kwoty od Niemców? Później główny nurt się tym interesuje, jak już jest za późno. Bo wie Pan, jak się w wyborach samorządowych ludziom opowiada o rzeczach takich, jak wspomniałem, to mają to w nosie. Publiczność woli słuchać o ścieżkach rowerowych i ławeczkach. Takie są kategorie myślenia i z poważnym przekazem nigdy się nie wygra wyborów, bo ludzie uważają, że nigdy złego nic się nie stanie. Nigdy u nich. I mamy tego skutki.

Wracając do tego nurtu powodziowego. Czy uważa Pan, że Tusk będzie w stanie sobie z tym poradzić? Bo powodzianom przecież trzeba pomóc. Jest uszkodzona infrastruktura, budynki publiczne. Czy w ogóle ten dziurawy budżet, który obecnie ciężko w ogóle nazwać budżetem, da radę to udźwignąć? No i czy Unia Europejska pomoże Tuskowi, czym tak bardzo wiele razy się chwalił?

No właśnie. Cały czas była narracja ekipy Tuska, kiedy byli w opozycji, że PiS nas wyprowadza z Unii, że przez PiS nie mamy pieniędzy z KPO, że Unia jest najważniejsza. Pytanie jest proste, czy będzie forsa z Unii? No i tutaj jest moment: sprawdzam!

Powodzianie muszą sami sobie dać radę. Oni są – jak już mówiłem - przyzwyczajeni, że muszą początkowo radzić sobie sami. Będzie oczywiście pomoc Caritasu i innych drobniejszych licznych inicjatyw i lokalnych i z całego kraju. Ja też zapłacę - to jest oczywiste.

Tusk natomiast, jak dobrze pójdzie, będzie pokazywał, że to on tak pięknie zadziałał. Bo dostarczył już po powodzi chorągiewki czerwone, niebieskie i białe - żeby były gotowe na następną powódź.

Twierdzę, że cała działalność lewackich świrów, czyli aktywistów, doprowadziła do tego, że wały przeciwpowodziowe nie były remontowane sukcesywnie bo trzeba było chronić mieszkające tam piżmaki. To oni torpedowali budowę zbiorników retencyjnych, pogłębianie Odry i inne niezbędne prace. To trwało przez wiele lat. Dziś są tego efekty.

To część ekipy Tuska. Co wybierze, zadbać o mieszkańców zagrożonych terenów czy pielęgnować sfanatyzowanych dyletantów? Powierzać im całe resorty? Twierdzę, że państwo polskie jest zupełnie niewydolne, bo kupujemy wprawdzie najnowocześniejsze odrzutowce amerykańskie i czołgi, ale kogo dzisiaj mamy w Sztabie Generalnym i w Ministerstwie Obrony Narodowej? Wychodzi na to, że bohaterstwo żołnierza będzie najwyższą wartością w razie kryzysu, a nie patriotyzm i profesjonalizm Naczelnego Dowództwa. Tak samo będzie po powodzi. Ludzie tutaj zasuwają z workami, z łopatami, pomagają WOT-owcy i strażacy, a Komendant Głównej Policji potrafi jedynie zafundować wypadek samochodowy.

Czy ten kataklizm ma szansę przyczynić się do tego, żeby system polityczny koalicji 13 grudnia trochę jednak może się zachwiał, a może to przyspieszy upadek rządu Tuska?

Ja powiem tak, Polacy przeżyli wiele rzekomo przełomowych wydarzeń w Polsce poczerwcowej. Skoro po zamachu smoleńskim nie było politycznego trzęsienia ziemi, a mamy drwiny lub obojętność to myślę, że Polacy zostali tak zaimpregnowani, że już można z nimi zrobić wszystko i nikt nie poniesie tego konsekwencji i nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.

Ja jednak cały czas zadaję sobie, Panie Redaktorze, pytanie w kontekście Narodu, bo nie mówimy przecież o jakichś anonimowych masach. Proszę sobie przeżyć taką intelektualną przygodę i zachęcam do tego też Czytelników. Pytanie jest takie: czy wobec tego wszystkiego politycy PiSu i Konfederacji, czyli dwóch parlamentarnych niepodległościowych środowisk, mimo że się nie lubią zbytnio, czy nie powinni do następnego Sejmu wystawić wspólnej listy? Pewne jest, że wygrają w cuglach. Wyborcy i tak zagłosują, na którego polityka zechcą. Tylko, czy jedni i drudzy są gotowi do takiego ryzyka, gdy któryś z nich nie zostanie wybrany. Czy dla ratowania Polski gotowi są podjąć ryzyko niezostania posłem jednej kadencji? To bardzo ciekawe pytanie. Ja też się z nim sam borykam od kilku dni. Nie chodzi tu o anonimowe masy wyborców ale o konkretnych liderów politycznych i ich gotowość poniesienia niewielkiego ryzyka dla ratowania Ojczyzny.

Uprzejmie dziękuję Panu za rozmowę.