Według doniesień „The Telegraph”, Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) oskarżyła byłego oligarchę Michaiła Chodorkowskiego i 22 członków Rosyjskiego Komitetu Antywojennego o planowanie zamachu stanu. Chodorkowski, który przebywa w Londynie, stanowczo odrzuca te zarzuty, nazywając je propagandową inscenizacją.
– To świadczy o paranoi Kremla – powiedział w rozmowie z brytyjskim dziennikiem John Herbst, były ambasador USA w Ukrainie. Jego zdaniem Putin „szuka wrogów, by utrzymać władzę i zastraszyć własne elity”.
Sytuację pogarsza dramatyczny stan rosyjskiej gospodarki. Wysokie stopy procentowe, rosnące koszty kredytów i paraliż przedsiębiorstw doprowadziły kraj „na krawędź recesji” – ostrzegał już w czerwcu minister gospodarki Maksim Reszetnikow.
Kolejnym ciosem dla Kremla są zmasowane ukraińskie ataki dronowe na rosyjskie rafinerie. Od stycznia 2025 roku zniszczono lub uszkodzono 21 z 38 największych zakładów przetwórstwa ropy, co doprowadziło do poważnych ograniczeń produkcji i wzrostu cen benzyny o 40 procent.
Na Krymie wprowadzono reglamentację paliwa, a na Syberii część stacji benzynowych została zamknięta. Rosjanie zaczynają odczuwać skutki wojny w codziennym życiu, co według ekspertów może stać się zarzewiem większych protestów. W połowie października w Petersburgu setki osób zebrały się, by publicznie zaśpiewać zakazaną pieśń wzywającą do obalenia Putina – sygnał, że niezadowolenie społeczne zaczyna narastać.
Z raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że po wzroście PKB o 4,3 proc. w 2024 roku, rosyjska gospodarka w 2025 roku praktycznie stanęła w miejscu – prognozowany wzrost to jedynie 0,6 procenta.
Z kolei Craig Kennedy z Uniwersytetu Harvarda wylicza, że 23 proc. kredytów udzielonych przez rosyjskie banki trafiło do firm zbrojeniowych i nie zostało spłacone. Ich łączna wartość to około 190 mld dolarów, co stanowi blisko 37 proc. budżetu państwa.
Ministerstwo finansów Rosji drastycznie zwiększyło też planowany deficyt budżetowy – z 0,5 proc. do 2,6 proc. PKB, co oznacza brak w kasie państwa nawet 5,7 biliona rubli (50 mld funtów). Według „The Telegraph” rzeczywisty deficyt może być jeszcze większy, co budzi poważny niepokój nawet w kręgach rządowych.
Na tym tle kolejnym ciosem dla Rosji okazała się decyzja prezydenta Donalda Trumpa, który ogłosił nowe sankcje wobec dwóch największych rosyjskich koncernów naftowych.
– Po raz pierwszy od trzech i pół roku Rosja naprawdę odczuwa skutki kryzysu – ocenił brytyjski ekonomista Timothy Ash, dodając, że na Kremlu panuje „wyraźna panika”.
Analitycy podkreślają, że decyzje administracji Trumpa mają wymiar zarówno gospodarczy, jak i polityczny – są sygnałem, że Waszyngton zamierza utrzymać presję na Moskwę, dopóki ta nie ograniczy agresywnej polityki wobec Ukrainy i Zachodu.
Władimir Putin, stojąc wobec narastających trudności wewnętrznych i zewnętrznej izolacji, ponownie szuka wrogów, by konsolidować władzę. Jednak – jak pisze „The Telegraph” – „coraz więcej oznak wskazuje, że nawet najbliższe otoczenie prezydenta zaczyna tracić wiarę w jego zdolność do utrzymania stabilności kraju”.
