Podczas niedawnej konferencji prasowej w Białym Domu Trump przyznał wprost: „Nie jestem zadowolony z tego, co się dzieje na Ukrainie”. Wskazał na brutalność ostatnich rosyjskich nalotów, w których zginęły dziesiątki cywilów, w tym dzieci. „Bombardują jak szaleni” – powiedział z wyraźną irytacją, komentując intensyfikację rosyjskich ataków.

Słowa Trumpa to reakcja na falę nalotów, która przetoczyła się przez Ukrainę w ostatnim tygodniu. W samym tylko Krzywym Rogu zginęło 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci. Setki rannych i zniszczone budynki cywilne przypominają o tym, że rosyjska ofensywa nie ustaje, a cierpią przede wszystkim niewinni ludzie.

Choć Trump wciąż nie rozmawiał bezpośrednio z Putinem – ostatni raz miało to miejsce 18 marca – jego administracja prowadzi rozmowy z obiema stronami konfliktu. Sam prezydent przyznał, że trwają negocjacje, ale nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. „To straszna rzecz, co tam się dzieje” – podkreślił.

Coraz głośniej słychać pytania: czy to początek nowego kursu Trumpa wobec Kremla? Prezydent USA już wcześniej groził, że w przypadku dalszych działań wojennych może sięgnąć po sankcje, które „zabolą Putina naprawdę mocno”, a pierwsze efekty już zaczęła odczuwać moskiewska giełda.

Warto też przypomnieć, że Trump dał Rosji czas do Wielkanocy, ale - co zauważają jego eksperci - Putin nie ma zamiaru wycofywania się z tej wojny.