Andrzej Duda wystąpił na XI Nadzwyczajnym Zjeździe Klubów „Gazety Polskiej”. Kilka pytań zadać mu postanowił szef warszawskiego klubu Adam Borowski.

- „Dlaczego pan, kiedy ten rząd zaczął łamać prawo i my stanęliśmy pod telewizją, dlaczego pan nie przyjechał do nas i powiedział łobuzy, ja mam bronić konstytucji, wy ją łamiecie. Staję na czele ludzi? Trzeba było to zrobić, bo oni zrobili dużo złych rzeczy i nas to teraz kosztuje. Czekaliśmy pod telewizją na pana”

- powiedział.

Następnie poruszył sprawę powołania Jacka Siewiery na szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

- „Po drugie. Kiedy pan powołał pana Siewierę, ja dzwoniłem do pani Romaszewskiej i mówiłem, że Siewiera to jest ostatni łobuz z bandy Tuska. Pan go wybrał na szefa BBN. Kiedy on powiedział, że zatrzymanie panów Kamińskiego i Wąsika było zgodne z prawem, Zosia Romaszewska zadzwoniła i mówi powiedz mi coś więcej o Siewierze. Musiał pan niestety potem mianować członka PZPR-u na jego zastępcę. To jest nasz wielki ból, że taki przypadki miały miejsce”

- stwierdził.

Dodał też, że jego zdaniem prezydent mógł nie powoływać Waldemara Żurka na ministra sprawiedliwości.

- „Trzeba było nie podpisać nominacji”

- powiedział.

W odpowiedzi były prezydent pytał o nieobecność posłów PiS w czasie zatrzymania Kamińskiego i Wąsika w Pałacu Prezydenckim.

- „Gdzie byliście wtedy, kiedy oni otoczyli Pałac Prezydencki, gdzie byliście wtedy? Nie byliście. Nie było ani państwa, ani posłów PiS. Państwo jesteście zwykłymi obywatelami, ale posłowie PiS, każdy ma immunitet poselski, nie można ich dotknąć. Dlaczego ich nie było? Nie otoczyli Mariusza Kamińskiego i ministra Wąsika, i nie bronili przed aresztowaniem”

- powiedział.

- „Tam był problem prawny. Polegał na tym, że moje ułaskawienie, którego dokonałem na początku prezydentury, było prawnie skuteczne. Tak uważałem i uważam i tak uznał TK. Niestety hucpy bezczelnej i złamania zasad praworządności dopuściły się sądy”

- dodał.

Zapewnił, że robił wówczas wszystko, co zgodnie z jego przekonaniami i wiedzą mogła wówczas zrobić głowa państwa.

- „Także po to, by zachować godność urzędu, mówię o sprawie TVP. Możecie się ze mną nie zgadzać. Tylko ciekawy jestem, co byśmy wskórali gdybym przyjechał pod telewizję. Nic. Nic”

- stwierdził.

Emocje starał się tonować moderujący dyskusję red. nacz. „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz.

- „Z jednej strony wszyscy kochamy pana prezydenta, z drugiej mamy bardzo poważne pytania. Ale nie róbmy takiej atmosfery, żeby pan prezydent nie myślał, że traktujemy go jak Donalda Tuska, bo tak nie traktujemy. Traktujemy jak przyjaciela, ale kilka rzeczy chcemy wyjaśnić”

- podkreślił.