- Można by tutaj wracać do historii i pokazywać z jakiego powodu tak się stało, natomiast ja pamiętam początki tej reformy. Ten plan był przygotowany właśnie na to, żeby doprowadzić do takich zmian w wymiarze sprawiedliwości, żeby tak jak mówiliśmy to w kampanii, zresztą cytując śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, żeby nie musieli się bać słabi, a żeby ci, którzy łamią sprawiedliwość w Polsce, musieli się tego wymiaru obawiać – podkreśliła była premier.

Odnosząc się do pytania prowadzącego program redaktora Bogdana Rymanowskiego, co sądzi na temat ostatniego orzeczenia Sądu Najwyższego dotyczącego odwieszenia sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, polityk Prawa i Sprawiedliwości podkreśliła, że Sąd Najwyższy złamał właśnie Konstytucję, ponieważ – wyjaśniła – z Ustawy Zasadniczej ułaskawienia są wyłączną prerogatywą Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

- Sąd Najwyższy wchodzi w w prerogatywy prezydenta i podważa decyzje Trybunału Konstytucyjnego – stwierdziła Szydło.

Jak oceniła polityk PiS, reforma sądownictwa nie została dokończona i przeprowadzona w zakładany wcześniej sposób, a właśnie reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości była i nadal jest jednym z najczęściej poruszanych przez Polaków tematów.

Pamiętam w kampanii w 2015 roku, kiedy spotykaliśmy się z ludźmi, jednym z podstawowych tematów, które ludzie podejmowali, to była właśnie kwestia źle funkcjonującego wymiaru sprawiedliwości. Rozpoczęliśmy tę reformę, ona potem została zatrzymana i wszystkie kolejne wydarzenia są tego efektem. Trzeba to dokończyć – powiedziała Beata Szydło w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.