O sprawie poinformował korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, który ustalił, że korespondencja została przekazana pocztą dyplomatyczną. Prezydencki minister Marcin Przydacz przyznał w rozmowie z RMF FM, że informacja o liście dotarła do Kancelarii Prezydenta dopiero za pośrednictwem mediów.

Zakładam, że znajduje się on w ambasadzie RP w Waszyngtonie. Czekamy, aż pan kierownik Klich prześle go do kancelarii” – powiedział Przydacz. Jak dodał, cała sytuacja budzi jego niepokój, bo oznacza, że media dowiedziały się o liście wcześniej niż jego adresat. „To źle. Taka sytuacja nie świadczy dobrze o sprawności działania dzisiejszego MSZ” – podkreślił szef Biura Polityki Międzynarodowej KPRP.

Minister zażartował również, że korespondencja dotrze do Warszawy „jak tylko obudzą się w ambasadzie w Waszyngtonie”. Według niego, opóźnienie nie powinno być duże, jednak sprawa jest kłopotliwa z punktu widzenia wizerunku państwa.

Nie wiadomo jeszcze, co dokładnie zawiera list Donalda Trumpa, jednak Przydacz zasugerował, że może dotyczyć polityki sankcyjnej wobec Rosji. „Prezydent Donald Trump zapowiadał w swoich wpisach na Truth Social, że będzie to dotyczyło kwestii taryf i sankcji, jakich oczekuje od państw europejskich wobec Rosji, ale także innych gospodarek” – powiedział minister.

Podkreślił także, że Kancelaria Prezydenta popiera działania ograniczające handel z Rosją i państwami, które wspierają Kreml poprzez zakupy surowców energetycznych. „Czasem sama groźba sankcji wtórnych potrafi zablokować handel tych państw z Rosją. Nie finansujmy w żaden sposób reżimu Władimira Putina” – dodał Przydacz.

Sprawa budzi zainteresowanie opinii publicznej, ponieważ jest jednym z pierwszych sygnałów korespondencji bilateralnej pomiędzy prezydentem Karolem Nawrockim a administracją Donalda Trumpa. Eksperci wskazują, że treść listu może mieć istotne znaczenie dla dalszej współpracy polsko-amerykańskiej, zwłaszcza w kontekście zacieśniania sojuszu militarnego i wspólnych działań wobec Moskwy.