Chodzi o 16 km² terenu w samym mieście oraz 56 km² na jego obrzeżach. To jednak – czytamy - dopiero początek większej operacji, której wynik może zaważyć na losach tej części frontu.

Choć sukces ten ma istotne znaczenie taktyczne, Syrski nie ukrywa, że sytuacja na tym odcinku pozostaje „nadal trudna”. Rosjanie, ponosząc ogromne straty, nie rezygnują z kolejnych prób przełamania ukraińskich linii obrony. Ich taktyka opiera się na falach frontalnych szturmów, które od miesięcy nie przynoszą większych rezultatów, lecz pochłaniają tysiące żołnierzy.

Według doniesień, w ostatnich dniach Rosjanie rzucili do walki aż trzy kolejne pułki przerzucone z innych odcinków frontu. Celem jest całkowite opanowanie Pokrowska, którego zdobycie jest dla Kremla celem prestiżowym, nie tylko wojskowym. Tymczasem ukraińska obrona przekształciła to miasto w nową „maszynkę do mięsa” – miejsce, gdzie rosyjskie siły są rozdrabniane, zanim osiągną linię oporu.

Poza samym Pokrowskiem, wojska ukraińskie odzyskały także kilka miejscowości na przedpolach miasta – Griszino, Kotlino i Udacznoje. Każde z tych miejsc ma znaczenie strategiczne, bo umożliwia Ukraińcom utrzymywanie nacisku na rosyjskie linie i przeciwdziałanie kolejnym rotacjom wroga.

Na północy z kolei, w obwodzie charkowskim, siły ukraińskie odzyskały już 90% Kupiańska – miasta, które wcześniej było przedstawiane przez Moskwę jako przykład „sukcesu” ich letniej ofensywy. W rzeczywistości ten sukces okazał się chwilowy, a ofensywa – kosztownym błędem dowództwa rosyjskiego.

Odrodzenie ukraińskiej inicjatywy w Donbasie to także efekt działań na poziomie strategicznym – m.in. lepszego rozpoznania, skutecznych uderzeń artyleryjskich i większej rotacji sił. Jak podkreślają analitycy wojskowi, każda taka odbita enklawa to nie tylko kawałek ziemi, ale realne skrócenie dystansu do pełnej deokupacji wschodniej Ukrainy.