Publicysta Frankfurter Rundschau uważa, że Niemcy, wzmacniając wschodnią flankę NATO, postępują słusznie.
„Europejscy sojusznicy Ukrainy są nieco bardziej zaangażowani w własną obronę niż w pomoc napadniętemu sąsiadowi. A jednak te dwie kwestie są ze sobą powiązane. Niemcy słusznie robią, że – zaledwie kilka tygodni po rosyjskich prowokacjach z użyciem dronów i samolotów wojskowych na wschodniej flance NATO – wysyłają do Polski dodatkowe myśliwce i zamierzają znacząco zainwestować w obronę dronową. Wraz z podobnymi decyzjami sojuszników wysyłają Moskwie wyraźny sygnał” – czytamy.
„Jednak plan rosyjskiego autokraty Władimira Putina wydaje się działać. Swoimi prowokacjami zmusił on Europejczyków do większych inwestycji we własną obronę. Jednocześnie liczy on, że te środki nie będą już płynąć do Ukrainy. I rzeczywiście w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Kijów otrzymał mniej pomocy wojskowej z Zachodu, choć teraz, tuż przed zimą, potrzebuje więcej, aby odeprzeć masowe rosyjskie ataki, zwłaszcza na elektrociepłownie” – czytamy dalej.
W Niemczech spór panuje także w kwestii poboru. Dyskusja toczy się nad ustawą o ochotniczej służbie wojskowej, natomiast prawdziwe kontrowersje wywołuje kwestia rozwiązań na wypadek, gdyby do Bundeswehry nie zaciągnęła się wystarczająca liczba ochotników.
Chadecy (CDU/CSU), którzy tworzą większość koalicji, proponowali loterię poborową, ale przeciw są socjalemokraci i minister obrony Boris Pistorius, członek tej frakcji. Obrady nad projektem ustawy zostały przełożone, a pierwsze czytanie zaplanowano na czwartek. Wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej popiera jednak większość Niemców.
„Gdyby przynajmniej jedna z dwóch rozpatrywanych propozycji wskrzeszenia służby wojskowej miała potencjał zapewnienia obronności Niemiec, można by mówić o produktywnym sporze w koalicji. Jednak ani propozycja Pistoriusa, ani plan Röttgena nie mogą uchodzić za rozwiazanie tej sytuacji” – komentuje publicysta Frankfurter Allgemeine Zeitung.
Z kolei publicysta wydawanej w Heidelbergu Rhein-Neckar-Zeitung wypowiada się w znacznie bardziej pesymistycznym i antywojennym tonie, podkreślając, że co czwarty Niemiec obawia się wojny.
„Dziś dominują te same obrazy wroga, które charakteryzowały drugą połowę XX wieku. Językowo jest gorzej. Putin jest postrzegany jako „wróg”, którego można powstrzymać jedynie „potencjałem militarnym”. A „ministrowie wojny” spotykają się w Brukseli, aby wzmocnić „wschodnią flankę”. Drony nieznanego pochodzenia mają być zwalczane za pomocą „killer-dronów”, bo są rosyjskie. Dowody? Ukraińska obrona mutuje. Początkowo językowo, ponieważ to ponoć odstrasza Putina. Ale odstraszanie może również przerodzić się w atak. Sekretarz obrony USA Hegseth mówi w ten sposób, Pistorius patrzy coraz bardziej ponuro i rozmieszcza myśliwce. Co czwarty Niemiec boi się wojny. Podczas zimnej wojny toczyły się rozmowy rozbrojeniowe. Choć nie doprowadziły one do zmniejszenia zapasów broni, to jednak złagodziły atmosferę. Aż w końcu mur upadł” – czytamy.