Ustawa o samostanowieniu płci weszła w życie 1 listopada 2024 roku, wprowadzając prawdziwą rewolucję w niemieckim prawie. Wcześniej potrzebne były decyzja sądu i opinia psychiatry. Teraz w Niemczech wystarczy jedna wizyta w urzędzie stanu cywilnego, deklaracja woli i opłata administracyjna. Cały proces – od złożenia wniosku po zmianę wpisu w rejestrze – może zająć zaledwie kilkadziesiąt minut.
Dla rządu koalicji SPD, Zielonych i FDP, który ustawę wprowadził, to symbol postępu i równości. Dla krytyków – niebezpieczny eksperyment społeczny, który znosi granice między rzeczywistością biologiczną a ideologiczną narracją o „tożsamości płciowej”.
Niemieckie Ministerstwo Rodziny przekonuje, że to „krok w stronę wolności jednostki”. Dla wielu ekspertów i rodziców to raczej krok w stronę chaosu i demoralizacji najmłodszych.
Z ujawnionych danych wynika, że „zmiana płci” stała się w Niemczech modnym trendem, szczególnie w dużych miastach. Berlin przoduje – w samym tylko 2025 roku odnotowano tu setki przypadków „tranzycji” dzieci i nastolatków. Najwięcej w dzielnicach Friedrichshain-Kreuzberg, Neukölln i Tempelhof-Schöneberg, gdzie od lat realizowane są programy „edukacji równościowej”.
Najbardziej wstrząsający przypadek dotyczy czteroletniego dziecka, którego rodzice 15 grudnia 2024 roku złożyli wniosek o zmianę płci – nawet bez żadnych konsultacji medycznych.
Psychiatrzy alarmują, że dzieci w tym wieku nie mają jeszcze wykształconej tożsamości płciowej, a decyzje podejmowane przez dorosłych w ich imieniu najczęściej prowadzą do trwałych zaburzeń emocjonalnych.