„Mój syn nigdy nie wyrażał żadnego pragnienia, że chce być dziewczyną, nie ubierał się w żaden inny sposób ani nie prosił, by zwracano się do niego innym imieniem niż Adam, gdy dorastał – powiedziała Bryson w wywiadzie dla „Sunday Mail”. – Ani razu, czy to w wieku czterech lat czy w jakimkolwiek innym”. Jak podaje gazeta, wcześniej Bryson wyraziła też przekonanie, że wyrok ośmiu lat więzienia dla jej syna nie jest wystarczający i powinien dostać on co najmniej 20 lat.
Uważa się, że sprawa Grahama przyczyniła się do upadku rządu pierwszej minister (premier) Nicoli Sturgeon, która nie potrafiła zdecydowanie określić, czy „transpłciowiec” powinien znaleźć się w więzieniu dla kobiet. Uniemożliwiło to też lewicowemu rządowi wprowadzenie przepisów, zgodnie z którymi każdy powyżej 16 roku życia mógłby po prostu zadeklarować, że jest płci przeciwnej, by to zostało uwzględnione w dokumentach, bez potrzeby przechodzenia długiej procedury uzyskania tzw. „świadectwa uznania płci”. Choć takie prawo zostało przegłosowane przez szkocki parlament, utrącił je premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak.
Bryson dołączyła do kampanii zorganizowanej przez feministyczną organizację For Women Scotland przeciwko samemu pomysłowi „świadectwa uznania płci”. Szkockie feministki twierdzą w sądzie, że płeć należy w prawie uznać za „niezmienną”, aby uniemożliwić mężczyznom pozyskiwania przywilejów należnych kobietom.
Pozew feministek pokazuje, do jakich absurdów prowadzi genderowe szaleństwo. Prawnicy reprezentujący w sądzie szkocki rząd twierdzą, że „świadectwa uznania płci” powinny obdarzać tymi samymi przywilejami prawnymi. Według ich argumentacji nawet stowarzyszenia lesbijek musiałyby przyjmować biologicznych mężczyzn, którzy czują pociąg do kobiet, gdyż będą oni klasyfikowani jako lesbijki. Sąd Najwyższy ma podjąć decyzję w tej sprawie na początku przyszłego roku.