2. Ataki na prezydenta Trumpa, Donald Tusk kontynuował w czasie kampanii parlamentarnej w Polsce, oskarżając go nawet o bycie współpracownikiem sowieckich służb od ponad 30 lat. Zdaniem Tuska, ponowny wybór Trumpa na prezydenta USA, miał być wręcz katastrofą dla tego kraju, świata, Europy i gdy się okazało, że większość wyborców postawiła jednak dla niego w listopadzie, ta narracja się nie zmieniła. W dalszym ciągu politycy Platformy i sam Tusk „straszyli i straszą Trumpem”, wprawdzie nie oskarżając go już o bycie „agentem Moskwy” , ale o to ,że będzie politykiem nieprzewidywalnym.

3.  Tuż po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na 47. prezydenta USA, premier Tusk odpalił kolejną „aferę” już z nową administracja amerykańską, mianowicie podczas upublicznionej  części obrad Rady Ministrów, postraszył Polaków, deportacjami z USA.     Tusk niespodziewanie stwierdził „zwróciłem się do szefa MSZ, aby przygotować nasze konsulaty w Stanach Zjednoczonych, by były przygotowane na ewentualne deportacje naszych obywateli”.    To skrajnie  nieodpowiedzialne działanie i swoista prowokacja wobec nowej amerykańskiej administracji, bo przecież deportacje ogłoszone przez prezydenta Trumpa, mają dotyczyć nielegalnych imigrantów, którzy przez ostatnie lata przedostali się przez południową granicę USA z Meksykiem i to głównie tych, którzy popełnili przestępstwa i mimo tego przebywają na terenie Stanów Zjednoczonych.

4. Niestety brutalne ataki na prezydenta Trumpa  przez polityków Platformy i samego Tuska, a także wczorajszy wyskok premiera mogą świadczyć, że jest on gotów wejść już na stałe „w buty pierwszego antytrumpisty” pośród wszystkich krajów członkowskich UE. Być może będzie teraz tak, że ci szefowie rządów albo głowy państw członkowskich UE, którzy do tej pory nie byli specjalnymi zwolennikami prezydenta Trumpa, teraz będą się z nim zaprzyjaźniać, z przyszłym kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem na czele, a premier polskiego rządu zostanie obsadzony (za jego wiedzą i zgodą) w roli jego głównego przeciwnika. Gdyby rzeczywiście tak było, źle to by wróżyło polsko- amerykańskim relacjom, szczególnie w sytuacji kiedy tak naprawdę to Stany Zjednoczone są gwarantem bezpieczeństwa naszej wschodniej granicy, a także przezbrojenia polskiej armii głównie w amerykańskie uzbrojenie. To niebezpieczna „gra” premiera Tuska, strategicznymi interesami naszego kraju i w tej sytuacji jedynym ratunkiem jest prezydent Andrzej Duda, którego bardzo dobre osobiste relacje z prezydentem Trumpem przez najbliższe pół roku, dają gwarancje na dobrą współpracę z nową amerykańską administracją. W tej sytuacji kluczowa jest wygrana w nadchodzących wyborach prezydenckich kandydata obywatelskiego dr Karola Nawrockiego, bo tak naprawdę  tylko on spośród wszystkich kandydatów, gwarantuje kontynuację tej dobrej współpracy z nową administracją prezydenta Trumpa.