Zgodnie z oficjalnym komunikatem Sądu Najwyższego:

„W wyniku oględzin stwierdzono: 296, nie zaś 136 ważnych głosów oddanych na Nawrockiego oraz 1611, nie zaś 1774 ważnych głosów oddanych na kandydata Trzaskowskiego.”

Błąd oznacza, że kandydatowi Platformy Obywatelskiej przypisano 163 głosy za dużo, a jego rywalowi 160 za mało. Posiedzenie SN odbyło się z udziałem przedstawicieli PKW, Prokuratora Generalnego oraz urzędnika wyborczego. Uczestnicy nie zgłosili zastrzeżeń co do przebiegu postępowania dowodowego.

Na te informacje natychmiast zareagował Roman Giertych, poseł KO i inicjator tysięcy protestów wyborczych, tzw. „giertychówek”, które zostały uznane przez SN jako nieważne. W swoim komentarzu opublikowanym na X napisał:

„Pisowcy znaleźli jedną komisję, gdzie w wyniku przeliczenia głosy stracił Nawrocki i z dumą to ogłaszają. Może teraz łatwiej zaakceptują ponowne przeliczenie wszędzie, skoro są takie nieprawidłowości?”

Giertych od tygodni utrzymuje, że wybory prezydenckie zostały sfałszowane, a w komisjach wyborczych dochodziło do systemowych naruszeń. Wezwał do ponownego przeliczenia głosów w całym kraju, uzasadniając to podobnymi przykładami nieprawidłowości.

Jak dotąd większość z kilkudziesięciu tysięcy protestów złożonych do SN nie została uwzględniona – wiele z nich ma poważne braki formalne lub powiela te same wzory, albo nawet zawiera pesel samego Giertycha.

Sąd Najwyższy zobowiązał Państwową Komisję Wyborczą oraz Prokuratora Generalnego do zajęcia stanowiska w ciągu jednego dnia. Całość rozpatrywana jest w kontekście zbliżającej się uchwały ws. ważności wyborów prezydenckich, której ogłoszenie zaplanowano na 1 lipca.