Zdjęcie roześmianych członków komisji w koralach szybko trafiło do internetu, wywołując falę oburzenia. Dla wielu komentatorów sytuacja była jawnym złamaniem neutralności wyborczej, zwłaszcza że korale stały się w kampanii symbolem o wyraźnym zabarwieniu politycznym.

Internauci nie szczędzą słów krytyki. Dziennikarz Krzysztof Stanowski stwierdził, że w lokalach wyborczych nie ma miejsca na „maski Zorro, prince polo ani ziemniaki”, a wszelkie tego typu występy podważają zaufanie obywateli do prawidłowości przebiegu wyborów.

Inni komentatorzy, tacy jak Marzena Paczuska, Marek Wróbel czy Konrad Wernicki, ocenili występ członków komisji jako „żałosny”, „żenujący” i „fanatyczny”. Zwracano uwagę, że przewodniczący komisji powinien natychmiast zareagować i usunąć uczestników tej inscenizacji lub zmusić ich do zdjęcia kontrowersyjnych symboli.

Dla wielu najbardziej bolesnym aspektem całej sytuacji było miejsce zdarzenia – lokal wyborczy przy ul. Popiełuszki. Jak zauważył jeden z komentatorów, czerwone korale w lokalu nazwanym imieniem zamordowanego księdza Jerzego Popiełuszki, a związane z politykiem lewicy, który współpracował z redakcją jednego z jego oprawców, są profanacją pamięci o bohaterze walki o wolność. Warto dodać, że w tej redakcji pracowała także Joanna Senyszyn.

Choć sytuacja może być trudna do jednoznacznej oceny prawnej jako agitacja wyborcza, z pewnością uderza w powagę procesu wyborczego i bezstronność jego organizatorów. Państwowa Komisja Wyborcza do momentu publikacji nie odniosła się oficjalnie do sprawy.