Biorąc udział w zorganizowanej w Senacie debacie „Drogi wyjścia z kryzysu konstytucyjnego”, premier Donald Tusk stwierdził wczoraj, że rząd musi sięgać po działania „w kategoriach demokracji walczącej”.
- „Pewnie jeszcze nie raz popełnimy błędy albo popełnimy czyny, które według niektórych autorytetów prawnych będą niezgodne albo nie do końca zgodne z zapisami prawa, ale nas nic nie zwalnia z obowiązku działania każdego dnia”
- oświadczył szef rządu.
- „Ja, tak czy inaczej, dalej będę takie decyzje podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie wszystkie będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności z punktu widzenia na przykład purystów, w dobrym tego słowa znaczeniu”
- dodał.
Jego wystąpienie na antenie Telewizji Republika skomentował redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.
- „Te wszystkie świństwa, które robiła lewica uzasadniono demokracją liberalną, że to jest dla ochrony bardzo ważnych wartości. Takich jak wolność, jak prawa kobiet etc. To się już przestało mieścić w tym kanonie, bo zaczęły się tortury, zaczęły się prześladowania, aresztowania, zaczęło się łamanie konstytucji, którą sami przecież przed chwilą bronili”
- zauważył.
Dlatego, jak wskazuje Sakiewicz, władza musiała odnaleźć jakąś paralelę historyczną, aby uzasadnić swoje działania.
- „Ta paralela dotyczy Niemiec pohitlerowskich. Oni uważają, że w Polsce przez 8 lat rządził Adolf Hitler i oni teraz muszą zdenazyfikować Polskę. Mało tego, Tusk nawet nawiązał do tego, że być może nie będzie potrzeba wojsk zewnętrznych. Ja chciałbym się zapytać, czyje to wojska miałyby być, bo Amerykanie nie palą się do tej roli, to chyba nie za bardzo jest możliwe, rosyjskie są zajęte na Ukrainie, to zostały nam niemieckie wojska”
- powiedział publicysta.
- „Premier państwa mówi, jakby oszalał, albo jakby zamierzał zrobić przewrót”
- dodał.