Krótko po wybuchu wojny na Ukrainie, w czerwcu 2022 roku dziennikarze Politico określili przesmyk suwalski mianem „najgroźniejszego miejsca na Ziemi”. To właśnie ten obszar przy polsko-litewskiej granicy mieliby w pierwszej kolejności zaatakować Rosjanie, gdyby wojna na Ukrainie miała przenieść się do kolejnych państw Europy. Wedle doniesień portalu The Pioneer, który wskazuje na analizy zdjęć satelitarnych, obecnie Rosja rozmieszcza w okolicy przesmyku suwalskiego ogromne siły zbrojne.
- „Rosja nadal chce kontrolować przesmyk suwalski, co oznacza atak na terytoria NATO”
- stwierdził w rozmowie z portalem ekspert ds. obronności krajów bałtyckich w OECD Viljar Veebel.
O to, czy zagrożenie jest rzeczywiście realne, Interia zapytała gen. Marka Dukaczewskiego. Ten podkreślił, że nie posiada żadnych informacji, które wskazywałyby na wzmożone zbrojenie się Rosji w okolicy przesmyku suwalskiego.
- „Z punktu widzenia działań dezinformacyjnych, jakie prowadzi Rosja, akurat takie informowanie o koncentrowaniu wojsk w przesmyku jest czymś, co daje do myślenia”
- stwierdził.
Wskazał, że informacje na ten temat mogą być rosyjską dezinformacją. Przypomniał, że Rosji najbardziej zależy na kreowaniu chaosu w zachodnich państwach.
- „Być może w pakiecie działań dezinformacyjnych te doniesienia (o zbrojeniu się Moskwy w pobliżu przesmyku suwalskiego - red.), ma takie działanie odstraszające. Być może są informacje z rozpoznania wojskowego, wywiadu, które wskazują na taką koncentrację wojsk i to byłoby niepokojące”
- powiedział.
Podkreślił, że gdyby rzeczywiście Rosja koncentrowała siły w okolicy przesmyku, służby wywiadowcze by o tym wiedziały.
- „Warianty reagowania NATO są przygotowane i były analizowane nie tylko przez nas, ale i w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego”
- zapewnił.