Kilka dni temu Wirtualna Polska zwróciła uwagę na materiał filipińskiej telewizji, poświęcony kwestii polskich wiz pracowniczych. Wedle występujących w programie Filipińczyków, którzy chcą wyjechać do pracy w naszym kraju, aby umówić się na spotkanie w sprawie wizy, najpierw trzeba zapłacić.

- „Mamy zagwarantowaną pracę w Polsce, ale wyjazd marzeń nie może się spełnić. Od 8 miesięcy czekamy na termin spotkania w sprawie wizy w polskiej ambasadzie w Manili. Te terminy spotkań są blokowane dla zwykłych ludzi i sprzedawane poprzez oferty w internecie”

- mówili goście programu.

W rozmowie z Wirtualną Polską jeden z polskich przedsiębiorców, który zajmuje się w Manili rekrutacją pracowników przekazał, że o sprawie alarmował polskich urzędników.

- „Od miesięcy nie ma innego sposobu na uzyskanie polskiej wizy dla pracownika z Filipin niż kupienie za łapówkę terminu spotkania z urzędnikami. Ostrzegłem nasz konsulat, że terminy są sprzedawane poprzez internetowe oferty”

- czytamy.

W rozmowie z portalem wPolityce.pl do sprawy odniósł się poseł Radosław Fogiel.

- „To są doniesienia co najmniej niepokojące i trzeba je na pewno sprawdzić. Istnienie globalnych firm pośrednictwa, które obsługują nie tylko Polskę, ale wiele innych krajów, jest czym naturalnym. Inną sprawą jest to, że MSZ powinien mieć kontrolę nad całym tym procesem. Jeśli w tym przypadku mamy informacje o nieprawidłowościach to należy je sprawdzić”

- podkreślił.

Tymczasem MSZ, w odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski przekonuje, że placówka w Manili „nie odnotowała i nie odnotowuje nieprawidłowości w świadczeniu usług na obsługę wniosków wizowych, w tym dotyczących systemu rejestracji wizyt”.

- „Lekkie podejście obecnego kierownictwa resortu spraw zagranicznych jest niepokojące, zwłaszcza że za poprzednich rządów Radosława Sikorskiego w MSZ mieliśmy inny skandal. Media donosiły o korupcji, jeśli chodzi o wizy wydawane przez placówki we Lwowie i Łucku”

- ocenił Fogiel.

Polityk przypomniał, że będąc w opozycji, politycy Platformy Obywatelskiej stworzyli narrację na temat rzekomej „afery wizowej”. Wówczas jednak sprawa została wykryta przez polskie służby.

- „To jest jedna z wielu różnic, jaką widać pomiędzy PiS a PO. W tamtej sprawie ukręcono łeb, a kiedy doszło do nielicznych nieprawidłowości za rządów PiS, to służby kierowane przez nasz rząd wykryły je, a prokuratura pod nadzorem min. Zbigniewa Ziobry zawnioskowała o areszty. Sprawę potraktowaliśmy z największą powagą. Takich działań oczekiwalibyśmy teraz od obecnego kierownictwa MSZ, bo sprawę trzeba zweryfikować, a nie wychodzić z założenie, że to jedynie plotki, czy też próby wyłudzenia”

- powiedział polityk PiS.