Już sam tytuł ekspozycji – „Nasi chłopcy” – budzi poważne wątpliwości. Autor głośnego komentarza opublikowanego na Facebooku przez profil Lemingopedia 3.0 nie przebiera w słowach:
„Z tych wszystkich instytucji, które tę wystawę stworzyły (...) wy****leni na zbity pysk powinni być wszyscy. Od dyrektora po gościa, który przynosił tym szujom kanapki. Wszyscy. Nikt z nich nigdy więcej nie powinien dostać pracy w jakiejkolwiek polskiej instytucji.”
Dlaczego? Komentator wskazuje, że choć wiele osób z Pomorza mogło zostać przymusowo wcielonych do armii niemieckiej, to zastosowanie określenia „nasi chłopcy” w odniesieniu do żołnierzy Wehrmachtu przekracza granice zdrowego rozsądku i godności narodowej. Jego zdaniem to zabieg propagandowy, mający „rozmyć odpowiedzialność, żeby potem mówić: ‘nie no, my też w sumie jesteśmy winni temu, co się stało’”. Jak stwierdza, to „bardzo precyzyjna robota” sugerująca, że zbrodnie II wojny światowej miały charakter kolektywny, a nie narzucony przez agresora.
„Słowa mają znaczenie” – podkreśla. W jego opinii wystawa budzi nie tylko sprzeciw moralny, ale i polityczny. Bo jak – pyta retorycznie – „Niemcy mają finansować reparacje (...), skoro być może żołnierze z tych ziem mordowali 6 mln Polaków?”.
Dalej autor przechodzi do sedna: „Nie trzeba czołgów, żeby zdobywać terytorium. Wystarczy zająć przestrzeń pamięci. A gdy już się ją kontroluje – można napisać wszystko od nowa: kto był ofiarą, kto był sprawcą, kto 'musiał', a kto 'chciał'.”
To właśnie ta przestrzeń pamięci – zdaniem komentatora – została brutalnie naruszona. Kiedy państwowe instytucje kultury w rządzie Donalda Tuska podejmują się realizacji projektu, który wprowadza pojęciowy chaos i moralny relatywizm, pojawia się pytanie o granice suwerenności. „Czy Polska jest jeszcze suwerennym państwem?” – pyta autor. I od razu odpowiada: jeśli takie wystawy są możliwe, to odpowiedź brzmi: „Nie”.
W dalszej części wpisu autor rozlicza twórców z ich narracji:
„Czy ‘naszymi chłopcami’ byli ci, którzy wymordowali 6 mln polskich obywateli? (…) Nasi chłopcy ginęli na Westerplatte, walczyli na ulicach Warszawy, byli mordowani w lasach. (…) To są nasi chłopcy. Innych chłopców nie mamy i nie mieliśmy.”
W końcowej części tekstu padają szczególnie mocne słowa:
„To nie jest przypadek. To jest projekt. Niemiecki projekt. (…) Zamiast miliardów na reparacje, kładą miliony euro na fundacje, instytuty, granty, wystawy i ludzi, którzy mają jedno zadanie – przekonywać Polaków, że może Niemcy nie byli aż tacy źli?”
Komentator apeluje o radykalne działania ze strony polskich władz:
„To się musi skończyć. Tu. Teraz. Natychmiast. Wzywam do natychmiastowego odwołania wszystkich dyrektorów i kuratorów odpowiedzialnych za tę wystawę” – pisze, kierując swój apel bezpośrednio do Minister Kultury.
Jego słowa są także wołaniem o fundamentalną uczciwość historyczną:
„Nie może być tak, że w Polsce trzeba się tłumaczyć z patriotyzmu, a klaskać oprawcom. Nie może być tak, że ci, którzy mordowali, dziś są ‘nasi’, a ci, którzy ginęli, są ‘problemem pamięci’.”
Całość kończy dramatyczne ostrzeżenie:
„Bo jeśli chcemy mieć jeszcze takie państwo – jeśli ma przetrwać ‘coś więcej’ niż tylko nazwa – to musimy zacząć mówić ‘nie’ wtedy, kiedy próbują nam wmówić, że Wehrmacht to ‘nasi chłopcy’. Bo nie będzie kolejnej szansy.”