Według aktu oskarżenia, do którego dotarli dziennikarze, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ustaliła, że Igor R. od kilku lat współpracował z Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Miał sporządzać raporty dotyczące rosyjskich opozycjonistów w Polsce, a także osób i instytucji związanych z dyplomacją oraz środowiskiem akademickim. Zaszyfrowane dane – w tym opisy konkretnych urzędników MSZ i wykładowców – znajdowały się na pendrivie, który według prokuratury miał trafić do rosyjskich służb.
Kluczowy moment nastąpił w 2023 roku. Irina R., dowiedziawszy się o zdradzie męża, napisała w grupowym czacie Rosjan mieszkających w Polsce ostrzeżenie, że Igor R. sporządza raporty dla FSB. Wiadomość szybko zniknęła, ale – jak wynika z akt – o sprawie wiedział już cały akademik, a nawet administracja domu studenckiego. To jednak nie ten wątek bezpośrednio uruchomił działania służb.
Przełom nastąpił dopiero w lipcu 2024 roku, gdy ABW tropiła przesyłkę kurierską zawierającą elementy bomby kumulacyjnej. Dane Igora R. pojawiły się zarówno jako nadawcy, jak i odbiorcy paczki. Oprócz zarzutów szpiegowskich mężczyzna odpowiada więc także za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Podczas przesłuchań Irina R. bagatelizowała jego rolę w tym wątku, jednocześnie potwierdzając wieloletnią współpracę męża z FSB, za którą miał otrzymywać wynagrodzenie i pomoc administracyjną w Rosji.
Proces małżeństwa R. rozpocznie się przed Sądem Okręgowym w Sosnowcu i będzie toczył się z wyłączeniem jawności na wniosek Prokuratury Krajowej. Oboje, przyjęci wcześniej do Polski jako polityczni uchodźcy i objęci programem stypendialnym, od 2024 roku przebywają w areszcie. Śledczy podkreślają, że sprawa pokazuje, jak łatwo rosyjskie służby mogą wykorzystywać kanały akademickie i pomocowe do działalności wywiadowczej – oraz jak nieprzewidywalny bywa moment, w którym taka operacja wychodzi na jaw.
