Dziś współczesne władze Gdańska ewakuują ze zbiorowej pamięci takie epizody. Stadion popadł w ruinę, stał się działką budowlana, przedmiotem transakcji deweloperów, choć powinien pozostać stadionem sportowym. Dumą polskiego honoru i zobowiązaniem władz publicznych do zachowania pamięci o znaczeniu tego miejsca. W 1972 roku ówczesne władze wmurowały pod pamiątkowym obeliskiem urny z prochami zamordowanych gedanistów.
Dziś? A dziś obelisk poświęcony pamięci zamordowanych sportowców przedwojennej Gedanii powoli zamienia się w ogrodzony śmietnik. Wymywa się z publicznej, gdańskiej pamięci.
Choć jest znakiem śmierci 76 polskich sportowców, którym niemieccy oprawcy, często ich sąsiedzi, odmówili prawa do życia, a dzisiaj władze Gdańska, uśpione obelżywą wobec bestialstwa rodaków Foerstera i Greisera doktryną złego słowa Polaka, grzeszą wyrozumowaną nieczułością .
Gedania to nie jest działka budowlana.
I to nie jest tylko boisko...
Ktokolwiek tak myśli bezcześci prochy tych, których tam upamiętniono!
Gedania to była Polska w Wolnym Mieście Gdańsku, obszar, którego Niemcy z NSDAP nie zdołali skolonizować. Jak zauważył prof. Janusz Trupinda, w przeciwieństwie do gmachu poczty polskiej czy kolei, to była otwarta, ogólnodostępna przestrzeń, która pulsowała żywym, polskim słowem, społeczną energią na biało-czerwonym fundamencie. Jej utrzymanie wymagało większej odwagi niż współczesne nią kupczenie.
Nie frymarczmy w Gdańsku polską historią z wygodnej chciwości.
Raptem 200 metrów od ufundowanego z pieniędzy polskiego rządu stadionu Gedanii, na placu Józefa Wybickiego, tego Wybickiego, znajduje się ławeczka Guenthera Grassa. Zadbana, czysta, ogólnodostępna, ładnie skomponowana, nie zabita płytami pazdzierzowymi.
Administracja prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz zdaje się tego deficytu pamięci nie pojmować. Czy Gedania jako symbol jest mniej cenna niż polerowana ławeczka Grassa, pisarza, ale też żołnierza dywizji Waffen SS "Frundsberg"?
Co pani prezydent chciałaby powiedzieć ofiarom niemieckiego terroru, których za utrzymywanie znaczenia polskiej Gedanii w Wolnym Mieście Gdańsku po prostu zabijano. Albo zabijać w rejonie "Polenhof" planowano metodycznie. Plan rozmieszczenia gniazd karabinów maszynowych wokół Gedanii i polskiego domu studenckiego "Bratniak", przygotowany przez V rewir policyjny hauptmanna Johannesa Wedemanna to projekt masowej zbrodni. Czy Rondo Wolnego Miasta też upamiętnia tę okoliczność?
Zamiast truć Gdańszczan infantylnymi własnymi fotkami z kawalerem na plaży w Górkach Zachodnich, proszę na początek przynajmniej w czynie społecznym uporządkować otoczenie obelisku Gedanii.
Przypominam, że to też są "nasi chłopcy"...
Gedania to Polska. Polska w Wolnym Mieście Gdańsku. Jak Westerplatte, Poczta Polska, Gazeta Gdańska...