Witold Zembaczyński powiedział w rozmowie na antenie RMF FM przyznał, że wierzycielami zlikwidowanej partii, której był wiceszefem, a których zostawiła ona z bagażem dwumilionowego długu są „komercyjny bank” oraz „komercyjna telewizja”.

Jak wynika z informacji podawanych przez media chodzi tu o telewizję Polsat oraz Bank PKO BP.

„Przeprowadziliśmy taki sposób likwidacji partii, że po prostu te dwa podmioty, będą musiały resztę tych zobowiązań zapisać sobie po stronie strat” – tłumaczył beztrosko na antenie poseł Zembaczyński, stwierdzając, że to „normalne ryzyko” związane z „prowadzeniem tego typu działalności, jakim jest kredytowanie działalności partii politycznych”.

Słowa Zembaczyńskiego poirytowały prowadzącego rozmowę red. Tomasza Terlikowskiego.

„To jest bardzo wygodne. „Muszą sobie zapisać straty”. Jeśli ja umrę to moja żona będzie spłacać kredyt, który zaciągnąłem. Jeśli moja lub czyjakolwiek firma zbankrutuje to spadkobiercy będą spłacać kredyt. A pan mówi: „Ale my te dwa miliony to dla Polski…” – podsumował Terlikowski.