Jak pisze Emily Mangiarcina z „Life Site News”, w pozwie jest mowa o tym, że Departament Zdrowia i Usług Społecznych wydał memorandum, w którym wymaga się dokonywania aborcji, „jeśli jest to zabieg stabilizujący konieczny dla rozwiązania (nadzwyczajnego stanu medycznego), choć aborcja nie jest nigdy konieczna ani usprawiedliwiona, a zatem nie może być zabiegiem”. Agencja administracji Bidena powołuje się na ustawę (Medical Treatment and Labor Act), która wymaga stabilizacji stanu pacjenta w sytuacjach nadzwyczajnych, i twierdzi, że daje jej to prawo do uchylenia stanowych praw broniących życia. Jednak w ustawie nie ma mowy o aborcji, a co więcej – według pozwu – „wymaga się [w niej] stabilizacji stanu nienarodzonego dziecka”.
Matt Bowman z ADF podkreśla, że administracja Bidena przekroczyła swoje uprawnienia i nie może zmuszać lekarzy do postępowania wbrew temu, co jest ich odpowiedzialnością, czyli dążenia do ocalenia życia pacjenta. Zwrócił też uwagę na to, że współcześnie lekarze posiadają umiejętność leczenia ciężarnych matek bez narażania życia dziecka, nawet w przypadku ciąży pozamacicznej.
Mangiarcina przytacza w swoim artykule wypowiedź dr. Anthony’ego Levatino, byłego aborcjonisty, który w 2016 r. stwierdził w wywiadzie, że aborcja dla ocalenia życia matki jest fikcją. Doktor twierdził, że w ciągu dziewięciu lat praktyki leczył „setki kobiet” w ciężkim stanie, które były w ciąży. I we wszystkich tych przypadkach „liczba dzieci, które musiał (…) celowo zabić w procesie [leczenia], wynosiła zero”.
Jego zdaniem argument o konieczności aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki związany jest z „niejednoznacznym rozumieniem słowa zdrowie”, które „może być tak szeroko interpretowane, że staje się ono nic nie znaczące”. Mangiarcina uważa, że przykładem tego jest aborcjonistka Leah Torres, która powiedziała w 2019 r., że „dla niej, jeśli ktoś nie chce już być w ciąży, liczy się to jako powód medyczny, by kobieta poddała się aborcji”.