Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak ogólnie by Pan Poseł skomentował rezultat tych wyborów do Parlamentu Europejskiego?
Arkadiusz Mularczyk, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego: Myślę, że należy ten wynik skomentować w taki sposób, że pomimo tego, iż Koalicja Obywatelska wygrała niecałym procentem te wybory z Prawem i Sprawiedliwością, to jednak należy zauważyć, że całościowo ta koalicja, która dzisiaj rządzi w Polsce, utraciła poparcie, ponieważ wynik Trzeciej Drogi oraz SLD jest – powiedziałbym - na granicy progu wyborczego. Stosunkowo niska jest też liczba mandatów – po trzy dla Trzeciej Drogi i SLD. Należy też zauważyć bardzo dobry wynik Konfederacji, co przełożyło się na sześć mandatów.
Reasumując, finalnie - powiedzmy po pół roku od wyborów parlamentarnych - widzimy, że koalicja rządowa dostaje kolejną żółtą kartkę. Pierwszą żółtą kartkę otrzymała podczas wyborów samorządowych, a dzisiaj – do Parlamentu Europejskiego. To jest pierwsza sprawa.
Drugi element to, co musi trochę niepokoić, znacząco niska frekwencja wyborcza. Dostrzegamy, że niestety w szczególności mieszkańcy wsi jednak nie poszli do urn. Pojawia się oczywiste pytanie, co należy zrobić, żeby tę frekwencję podwyższyć.
Także podsumowując, uważam, że wynik Prawa i Sprawiedliwości bardzo przyzwoity, dobry i chcę w tym miejscu podziękować wszystkim wyborcom PiSu za poparcie. Ponadto biorąc pod uwagę sytuację - powiedziałbym polityczno-powyborczą i duży spadek poparcia dla tych formacji, które dzisiaj rządzą w naszym kraju - uważam, że kolejne wybory prezydenckie mogą być szansą na to, że przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości i ogólnie prawicy, będzie miał szansę wygrać te wybory.
Badania Exit Poll po raz kolejny nie doszacowały wyniku Prawa i Sprawiedliwości. Czy ten efekt służy PiSowi?
Widać, że możemy mieć tu dwa aspekty. Pierwszy, że albo te badania celowo są tak robione, żeby Platforma mogła ogłosić zwycięstwo w wieczór wyborczy i żeby to utkwiło ludziom w pamięci, że Platforma wygrała. Może też być tak, że wyborcy po prostu wprowadzają w błąd ankieterów i nie przyznają się do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość, a te różnice w badaniach Exit Poll i rzeczywistych wynikach są jednak bardzo duże.
Osobiście obstawiałbym jednak, że możemy mieć do czynienia z cichym układem, w którym firmy przeprowadzające sondaże w taki nieformalny sposób wspierają dzisiaj partię rządzącą i Platformę po to, żeby przekaz na początku był przekazem zwycięskim i on jakby zostaje niestety wielu ludziom w głowie. Później wielu wyborców już nie czeka nawet na realne wyniki.
Czy patrząc na wyniki tych wyborów w obecnym układzie poparcia - Pan już o tym wspominał - w ogóle powstałaby obecna koalicja rządząca pod wodzą Donalda Tuska?
Tak jak już nadmieniłem, te wybory są kolejną żółtą kartką dla koalicji rządowej. Widać wyraźnie, że Koalicja Obywatelska jakby „skanibalizowała” swoje dwie przystawki – Hołownię i Kosiniaka-Kamysza oraz Czarzastego. Dzisiaj rzeczywiście biorąc pod uwagę te wyniki wyborcze, nie byłoby już rządu z tych trzech czy czterech formacji, tylko raczej byłaby perspektywa na inny rząd, być może rząd PiS-u i Konfederacji. Oczywiście mówię to hipotetycznie, ale widać, że w ciągu tego pół roku w sposób diametralny zmieniły się preferencje polityczne Polaków.
Właśnie o ten ewentualny rząd PiS-u i Konfederacji miałem zapytać. Widzi Pan taką możliwość?
Myślę, że w polityce trzeba być otwartym na różne możliwości. Polityka jest sztuką, gdzie istotą jest zdobycie władzy, jej utrzymanie i realizacja własnych celów politycznych. W mojej opinii należy - biorąc pod uwagę rozbicie polityczne w naszym kraju i rozdrobnienie - szukać zdolności koalicyjnych. Uważam, że docelowo w przyszłości może to być potencjalny koalicjant dla Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście na dzień dzisiejszy jesteśmy w opozycji i powinniśmy zrobić wszystko, żeby wyniki wyborcze w wyborach prezydenckich i później potencjalnie parlamentarnych były jak najlepsze dla PiSu.
Pan Paweł Zalewski, wiceminister obrony narodowej z Trzeciej Drogi, ocenił w wywiadzie na antenie RMF FM, że ta porażka wyborcza ich obozu związana ze śmiercią polskiego żołnierza na granicy i aresztowaniem dwóch innych żołnierzy bardzo mocno, że tak powiem, uderzyła bezpośrednio w Trzecią Drogę. Jak by się Pan do tego odniósł?
Nawet w sieci krążyły takie pogłoski, że ta cała akcja była wymierzona we Władysława Kosiniaka-Kamysza po to, żeby osłabić jego pozycję i przejąć wyborców tego koalicjanta.
Oczywiście tego nie można wykluczyć, ponieważ Tusk ustawił Kosiniaka-Kamysza w roli jakiegoś takiego junior partnera, a nie równoprawnego partnera koalicyjnego. Widać, że ta cała sytuacja na granicy, czyli zamieszanie związane z zatrzymaniem żołnierzy, ich aresztowaniem, skuciem kajdankami, a także śmierć żołnierza i następnie utrzymywanie w tajemnicy jego krytycznego stanu zdrowia… To wszystko de facto uderzyło przede wszystkim w Trzecią Drogę, czyli przede wszystkim – jak już wspomniałem - w Kosiniaka-Kamysza i Hołownię. Efekty tego są widoczne, ponieważ Platforma po prostu przejmuje ten elektorat.
W poprzednich wyborach do Europarlamentu Platforma Obywatelska z przystawkami uzyskała 38,47 procent poparcia, a w tych 37,06. Ugrupowania te straciły więc prawie 1.5 procenta.
To właśnie potwierdza, że ostatnie 8 miesięcy rządu w tej koalicji jest krytycznie ocenianych przez Polaków i widać, że to poparcie słabnie z wyborów na wybory. Zarówno wybory samorządowe, jak i teraz europejskie pokazują jasno, że tworzy się zupełnie inny układ polityczny w Polsce, który może potencjalnie w przyszłości przejąć władzę.
Czy można z tego wysnuć taki wniosek, że gdyby nie ten atak tuż przed wyborami na Kosiniaka-Kamysza wewnątrz obecnego obozu rządzącego i tych rozgrywek, to Tusk dosyć ostro mógłby stracić i przegrać nawet te wybory?
Myślę, że jest to bardzo możliwe. To zwycięstwo Tuska było przecież o włos. Każdy element więc miał czy też mógł mieć znaczenie.
Uprzejmie dziękuję Panu Posłowi za rozmowę.