Podczas środowego programu „Graffiti” na antenie Polsat News, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapewniła, że rząd nie dopuści do sytuacji, w której płaca minimalna wzrośnie o mniej niż 140 zł brutto. – Taka podwyżka jak 50 zł brutto, o jakiej mówi część środowisk, jest absolutnie nie do przyjęcia – zaznaczyła, dodając, że płaca minimalna musi przynajmniej nadążać za inflacją.

Wypowiedź minister spotkała się jednak z ostrą reakcją Zandberga, który stwierdził: – Nie no, nie żartujmy. Proponowana przez rząd podwyżka przekłada się na mniej niż złotówkę netto na godzinę pracy. To absurd w sytuacji, gdy koszty życia w Polsce znacząco rosną – mówił w rozmowie z dziennikarzami.

Zandberg wyraził obawy, że tak symboliczna zmiana oznacza de facto dalsze pogarszanie się sytuacji finansowej milionów Polaków. – W wielu domach po prostu nie będzie się dało związać końca z końcem. Rząd planuje kolejne zaciskanie pasa – tyle że na brzuchach pracowników – powiedział.

Polityk zwrócił uwagę nie tylko na minimalne wynagrodzenie, ale również na brak realnych podwyżek w sektorze budżetowym. – Mówimy o nauczycielach, urzędnikach, pracownikach administracji. Kolejny rok z rzędu nie otrzymają oni rekompensaty za inflację. A przecież to także państwowe kadry są filarem funkcjonowania kraju – podkreślił.

Zandberg przypomniał, że koszty energii i ogrzewania już teraz stanowią poważne obciążenie dla domowych budżetów. W jego opinii rząd powinien zdecydować się na bardziej odważne decyzje finansowe, by wzmocnić siłę nabywczą najuboższych obywateli i ustabilizować sytuację gospodarczą w dobie wysokich kosztów życia.

Dyskusja o płacy minimalnej na 2026 rok będzie kontynuowana w kolejnych tygodniach. Rząd zobowiązany jest do ogłoszenia ostatecznego poziomu najniższego wynagrodzenia do września. Tymczasem związki zawodowe i organizacje pracodawców przygotowują własne propozycje i analizy.