Trzej imigranci zostali zatrzymani w sierpniu 2021 roku przez Straż Graniczną po tym, jak nielegalnie wtargnęli na terytorium Polski. Działo się to w momencie kryzysu, wywołanego na granicy przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Afgańczycy zostali po przeprowadzeniu czynności odesłani na stronę białoruską, ale dzięki wsparciu aktywistów, zamiast na Białoruś, trafili do ośrodka dla cudzoziemców. Dziś przebywają w Niemczech i Wielkiej Brytanii, a od państwa polskiego zażądali po 80 tys. zł zadośćuczynienia za niezasadne zatrzymanie.

Wyjątkowo zaskakujące okazało się stanowisko prokuratury. Ta nie uznała żądań imigrantów za niezasadne, a jedynie podniosła, że żądana przez nich kwota jest „nieadekwatna do krzywdy i wygórowana”.

Dziś proces zakończył się wyrokiem, zgodnie z którym państwo polskie ma wypłacić Afgańczykom po 5 tys. zł zadośćuczynienia. W ocenie sądu, cudzoziemcy nielegalnie wkraczający na terytorium Polski zostali niesłusznie zatrzymani.

- „Zadośćuczynienie ma funkcję kompensacyjną i zasądzona suma zadośćuczynienia nie ma na celu usunięcia szkody niemajątkowej, a ma stanowić rekompensatę dla pokrzywdzonego, która choć częściowo złagodzi jego cierpienia. Jak to przyjmuje powszechna praktyka sądów, określając wysokość zadośćuczynienia, bierze się pod uwagę nie tylko czas trwania pozbawienia wolności, ale także stopień dolegliwości, z jaką się ono wiązało, przykrości przeżycia natury moralnej, z tego wynikające uczucie poddania się rygorom związanym ze stosowaniem procedury zatrzymania, jak również ewentualny ostracyzm środowiskowy i nieprzychylne reakcje po zwolnieniu”

- przekonywała sędzia Anna Wiesława Hordyńska.