Jak wyliczył szef węgierskiego rządu, Budapeszt jest dziś jednym z kluczowych dostawców energii dla Kijowa – według Orbana Węgry odpowiadają za 44 proc. dostaw energii elektrycznej na Ukrainę i 58 proc. dostaw gazu. Jednocześnie premier stwierdził, że wojna „z dnia na dzień osłabia Ukrainę”, a jedyną realną drogą do wzmocnienia tego państwa ma być – w jego ocenie – natychmiastowe zawarcie pokoju.

Deklaracja Orbana wybrzmiała tuż po decyzji unijnych przywódców z 19 grudnia w Brukseli o przyznaniu Ukrainie 90 mld euro pożyczki na lata 2026–2027, finansowanej z wspólnego zadłużenia UE. Część państw – w tym Węgry, Czechy i Słowacja – odmówiła udziału w tym mechanizmie, co podkreśliło rosnący podział w Unii wokół sposobu dalszego wspierania Kijowa.

Równolegle lider z Budapesztu krytykuje pomysł wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów, przestrzegając przed „bezpośrednim zagrożeniem wojną” i możliwym odwetem Moskwy. W jednym z wystąpień Orban stwierdził nawet, że nie jest „jasne, kto kogo zaatakował”, co wpisuje się w jego dotychczasową, sceptyczną wobec sankcji i wsparcia wojskowego linię polityczną Budapesztu. Taka narracja spotyka się z ostrą krytyką – szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski ocenił, że za postawę wobec Ukrainy Orban „zasłużyłby na Order Lenina”.