Choć Trump nie ujawnił, jak dokładnie wyglądałaby reakcja Waszyngtonu, jego ton nie pozostawia złudzeń – Stany Zjednoczone nie dopuszczą do zbrojnej agresji na wyspę, która stała się jednym z kluczowych punktów globalnego napięcia.

Na pytanie o ewentualną amerykańską interwencję wojskową w obronie Tajwanu, Trump odpowiedział z charakterystycznym dystansem:

„Nie mogę zdradzać moich sekretów. Ale mogę zapewnić, że dopóki jestem prezydentem, do tego nie dojdzie.”

To stwierdzenie wywołało szeroki rezonans wśród komentatorów. Dla wielu była to zapowiedź twardej, odstraszającej postawy wobec Chin, ale też manifest pewności siebie – sygnał, że Ameryka pod przywództwem Trumpa nie pozwoli, by Pekin testował jej granice.

Tajwan od lat jest jednym z najbardziej zapalnych punktów na geopolitycznej mapie świata. Choć USA nie utrzymują formalnych stosunków dyplomatycznych z Tajpej, są zobowiązane ustawowo do dostarczania wyspie środków obrony. W praktyce oznacza to stałe wsparcie militarne, szkolenia i wymianę wywiadowczą.

Dla Ameryki Tajwan to nie tylko demokratyczny sojusznik, ale również filar bezpieczeństwa w regionie Indo-Pacyfiku. Wyspa leży na tzw. pierwszym łańcuchu wysp, strategicznej barierze ograniczającej ekspansję chińskiej floty na otwarty Pacyfik.

Chiny traktują Tajwan jako „zbuntowaną prowincję” i od lat nie rezygnują z planów „zjednoczenia” – nawet przy użyciu siły. W ostatnich miesiącach Pekin nasilił presję wojskową, wysyłając dziesiątki myśliwców i okrętów w okolice wyspy.

Jednak – jak podkreślił Trump – Xi i jego doradcy doskonale zdają sobie sprawę, że każda próba inwazji oznaczałaby katastrofalne skutki gospodarcze, polityczne i militarne. Sankcje Zachodu, blokada handlowa i utrata dostępu do technologii mogłyby zdestabilizować chińską gospodarkę.

Podczas ostatniego spotkania prezydentów USA i Chin w południowokoreańskim Pusan, chińskie media sugerowały, że Xi zamierza zażądać od Waszyngtonu jasnego sprzeciwu wobec idei niepodległości Tajwanu. Tymczasem Trump zaskoczył dziennikarzy, mówiąc, że temat… w ogóle się nie pojawił.

„Nie rozmawialiśmy o tym. Nie było potrzeby” – stwierdził prezydent USA. – „Ludzie Xi wiedzą, jakie będą konsekwencje. To się nie stanie, dopóki jestem prezydentem.”
Trump konsekwentnie realizuje strategię „peace through strength” – pokój przez siłę. Od początku swojej drugiej kadencji wzmacnia obecność wojskową USA w Japonii, Australii i na Filipinach, a Tajwanowi dostarcza nowoczesne systemy obrony przeciwrakietowej i technologii radarowej.

W ocenie amerykańskich analityków jest to wyraźne przesłanie dla Pekinu: każdy atak na Tajwan oznaczałby nie tylko wojnę w Azji, ale i globalny kryzys, z którego Chiny mogłyby już się nie podnieść.