Podam tylko trzy przykłady z ostatnich dni.

Najpierw gruchnęła wieść, że w jednej z podwarszawskich parafii odbędą się arcykuriozalne warsztaty. Oto w dniach 7-10 listopada w parafii będzie można wziąć udział w „Szkole uczniów” – najwyraźniej z udziałem protestantów z USA. Inicjatywa jest sygnowana wizerunkiem pseudo-kościoła z Ameryki, jednego z tzw. mega-church – „Bethel”. Nie jest to nawet żadna uznana przez Kościół katolicki wspólnota protestancka – nie wiadomo nawet, czy jest tam ważny chrzest! To, co łączy Mistów z „Bethel”, to tzw. duchowość charyzmatyczna. Sprawa została nagłośniona… ale nic się nie wydarzyło, władze nie zareagowały. Na moje zapytanie w tej sprawie władze diecezji warszawsko-praskiej w ogóle nie odpowiedziały. Kogo to obchodzi, że polskich katolików będą „szkolić” protestanci z samozwańczego „kościoła” z USA, prawda?

Kilka dni później kolejna „nowina”, dotycząca tym razem… karmelitów. Jeden z nich, o. Mateusz Filipowski, urządzi w ośrodku rekolekcyjnym w Gorzędzieju rekolekcje w kontekście LGBT. Razem z zakonnicą s. Scholastyką Iwańską będzie uczyć rodziców, jak podchodzić do „tęczowej” młodzieży. W bardzo specyficzny sposób. „Moje dziecko jest LGBT+. Po pierwsze i najważniejsze: Kocham Cię…”, brzmi tytuł tych rekolekcji. O całej inicjatywie o. Filipowski opowiedział w „Gościu Niedzielnym”. Twierdził, że nie chce nikogo „zmieniać”, a jedynie przy ludziach „być” – nauczanie Kościoła i tak znają, nie ma co jej głosić, wystarczy towarzyszyć i liczyć, że sama obecność dokona przemiany. Trudno o większą naiwność, zwłaszcza dziś, gdy jesteśmy bombardowani przez bardzo niebezpieczną – pod wieloma względami! – ideologię rewolucyjną. Dla karmelity to jednak nic, liczy się towarzyszenie. Znowu, sprawa nagłośniona – ale reakcji brak, zresztą duchowny sam się z tym afiszuje. Widać przełożeni akceptują takie działania.

Wreszcie w poniedziałek na terenie archidiecezji łódzkiej odbyła się konferencja zorganizowana przez kardynała Grzegorza Rysia, na temat dialogu z judaizmem. Chodziło o upamiętnienie 60. rocznicy „Nostra aetate” II Soboru Watykańskiego. Wszystko pięknie, tylko że… sam kardynał Ryś wielokrotnie twierdził, jakoby Kościół katolicki zmienił swoje nauczanie na temat Żydów. Chodzi o teologię zastępstwa: zgodnie z nauką Kościoła, to Kościół jest nowym Izraelem. Według kardynała, Kościół już dziś tak nie naucza… Problem w tym, że nie mówią o tym żadne miarodajne dokumenty – a ponadto, nie da się po prostu odrzucić nauczania Kościoła, które ma dwa tysiące lat! Jeżeli byłoby fałszywe, to wszystko mogłoby być fałszywe. Co więcej, w konferencji wzięli udział na przykład profesor Jan Grosfeld oraz ks. profesor Alfred Wierzbicki. Pierwszy znany jest z uznawania teologii zastępstwa za „horrendalną”, a drugi z twierdzenia, że Kościół… błądził, kiedy nawracał Żydów. Czy w takiej atmosferze da się naprawdę rozsądnie rozmawiać o dialogu z judaizmem? Pytanie retoryczne.

W zasadzie tylko jeden tydzień, a ile ekscesów i problemów. Rzeczywistość Kościoła katolickiego w Polsce staje się naprawdę niepokojąca. Jeszcze do niedawna musieliśmy zmagać się przede wszystkim z atakami z zewnątrz: demonizacja księży, próba oczernienia św. Jana Pawła II, atak na lekcje religii… Teraz coraz więcej energii dobrych katolików będzie musiało iść w walkę wewnętrzną, ujawnianie i krytykę poczynań różnego rodzaju progresywnych czy po prostu niefrasobliwych duchownych, którym za mocno „wszedł” dialog z nowoczesnością. Szkoda tej energii, szkoda tego czasu, bo przed Kościołem stoją naprawdę wielkie, globalne wyzwania. Nie da się jednak inaczej, kiedy brakuje jasnego przewodnictwa. Te problemy przecież nie wzięły się znikąd. One narastały i wciąż narastają: przez brak reakcji, przymykanie oczu na błędy doktrynalne i moralne, lekceważenia zagrożeń, które płyną z huraoptymistycznego bratania się ze współczesnymi ideologiami. Uprawniona władza w Kościele powinna wreszcie zacząć korzystać z różnych sankcji, które ma do dyspozycji. Problem w tym, że korzystać chyba po prostu… nie chce. Będzie się działo coraz „weselej”; dlatego trzeba nieustannie trzymać rękę na pulsie – i na różańcu.

Paweł Chmielewski

Autor jest publicystą portalu PCh24.pl