– „Nigdy na to nie pozwolimy, nigdy się na to nie zgodzimy” – oświadczyła Sheinbaum podczas konferencji prasowej, akcentując, że suwerenność Meksyku nie podlega negocjacjom. Jej zdaniem ewentualne działania wojskowe USA stanowiłyby jaskrawe naruszenie prawa międzynarodowego i podstawowych zasad relacji między państwami.
Prezydent Meksyku zaznaczyła jednocześnie, że jej rząd nie odrzuca współpracy z Waszyngtonem. Zastrzegła jednak, że może ona dotyczyć wyłącznie działań koordynowanych, opartych na wymianie informacji i wspólnym zwalczaniu przestępczości, a nie na jednostronnych operacjach zbrojnych.
W centrum tego sporu znajduje się głównie fentanyl – syntetyczny opioid odpowiedzialny za dziesiątki tysięcy zgonów w USA rocznie. Trump podpisał niedawno rozporządzenie uznające fentanyl za broń masowego rażenia, co ma otworzyć drogę do ostrzejszych działań przeciwko kartelom. Sheinbaum zwróciła jednak uwagę, że substancja ta ma również legalne zastosowania medyczne i nie może być traktowana wyłącznie w kategoriach militarnych.
Kluczowym, ale często pomijanym elementem problemu są międzynarodowe powiązania przemytu narkotyków z Pekinem. To właśnie z Chin – według amerykańskich agencji antynarkotykowych – od lat pochodzą prekursory chemiczne wykorzystywane do produkcji fentanylu w Meksyku. Substancje te trafiają do portów i laboratoriów karteli, skąd gotowy narkotyk przemycany jest dalej do Stanów Zjednoczonych.
Administracja USA wielokrotnie wskazywała, że bez chińskiego zaplecza chemicznego skala produkcji fentanylu nie byłaby możliwa. Pekin oficjalnie deklaruje walkę z nielegalnym handlem, jednak Zachód podkreśla luki w kontroli eksportu.
Trump, zapowiadając uderzenia w Meksyku, wspominał również o innych krajach regionu – Kolumbii i Wenezueli – jako elementach szerszego szlaku narkotykowego.
