Niemiecka media donoszą o rezultatach śledztwa ws. wysadzenia gazociągu Nord Stream. Wedle śledczych, ataku dokonała grupa Ukraińców. Jednym z podejrzanych jest Wołodymyr S. To jedyny z domniemanych sprawców, którego udało się namierzyć. W czerwcu ustalono, że mieszka w podwarszawskim Pruszkowie. Niemcy wydali europejski nakaz aresztowania i wystąpili do polskiego rządu o zatrzymanie podejrzanego Ukraińca.
- „Najwyraźniej od tygodni nowo wybrany polski rząd miał trudności z podjęciem decyzji. W Polsce budowę gazociągu Nord Stream uznawano za grzech i z tej perspektywy podejrzany o sabotaż, taki jak Władimir S., byłby bohaterem. Niemiecki rząd federalny do końca nie był pewien, jak Polacy poradzą sobie z nakazem aresztowania. Czy taki bohater jak on naprawdę mógłby zostać poddany ekstradycji?”
- podaje „Die Zeit”.
Ostatecznie mężczyzna nie został zatrzymany. Jak wyjaśnia rzecznik Prokuratury Generalnej prok. Anna Adamiak, po otrzymaniu ENA, polska prokuratura zleciła czynności w tej sprawie. Okazało się, że Wołodymyr Z. opuścił już terytorium Polski, przekraczając granicę z Ukrainą.
- „Tę informację prokuratura dostała od polskiej straży granicznej, a funkcjonariusze Straży Granicznej odprawiając Wołodymyra Z. na przejściu granicznym nie mieli żadnej informacji, że jest on poszukiwany ENA, co oznacza, że ENA nie był wprowadzony do bazy poszukiwawczej”
- wyjaśnia prok. Adamiak.