Ultimatum to prawdopodobnie może też oznaczać odejście od już zapowiedzianych sankcji amerykańskich nałożonych na rosyjski sektor naftowy. Rosyjskie firmy mają czas do 13 grudnia, natomiast w razie zawarcia porozumienia w jego ramach przewidziane jest skasowanie sankcji i odbudowa stosunków ekonomicznych z Rosją. Z drugiej strony, jeżeli Kijów ugodę odrzuci, zostanie określony jako winny niepowodzenia negocjacji i w tym wypadku nie będzie podstaw do dalszych nacisków na Moskwę. 

Na ile niebezpieczny jest ten plan dla Ukrainy? Warto określić, co jest dla Kijowa kluczowe, o co toczy się w tej chwili wojna? O zachowanie niepodległości i suwerenności Ukrainy. O zdolność do obrony tej suwerenności w dłuższej perspektywie i o możliwość rozwoju. Czy to porozumienie może te cele zabezpieczyć? Nie jest to w pełni jasne. Ograniczenie sił zbrojnych do liczby 600 tyś. wbrew pozorom nie jest  jakimś wymogiem radykalnym, ponieważ z wewnętrznych dyskusjach ukraińskich, w tym tych z udziałem wojskowych wynika, że właśnie liczba ok 500 tyś. żołnierzy to jest ta maksymalna liczba, na jaką przy pewnym wsparciu zza granicy Ukrainę będzie stać. Natomiast absolutnie krytycznie ważną dla Ukrainy jest kwestia posiadania rakiet i dronów dalekiego zasięgu, jako czynnika odstraszania Rosji w przyszłości, przede wszystkim utrzymanie możliwości produkcji dronów i pocisków manewrujących i brak ograniczeń, co do ilości posiadanych zapasów. 

Tak samo krytycznie ważna jest kwestia rosyjskiego języka i cerkwi rosyjskiej na Ukrainie. Jeżeli te wymagania zostaną narzucone Ukrainie, zasadniczo oznacza to pozostawienie dużego rosyjskiego wpływu na ukraińskie pole informacyjne. Nacisk propagandowy ze wschodu na jej obywateli w celu dalszego rozszerzania swojego wpływu na jej politykę wewnętrzną. Na to Kijów z całą pewnością nie może pozwolić. 

Ale ja bym chciał zwrócić uwagę na inny punkt, który dotyczy, moim zdaniem, bezpośrednio Polski i przyszłości naszego kraju. Wbrew pozorom to porozumienie nie uderza wyłącznie w Ukrainę. Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez wydanie Axios, punkt dotyczący udzielenia gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony USA, co praktyce oznacza udzielenie gwarancji podobnych do artykułu 5. NATO. I przewiduje również udział krajów europejskich w tych gwarancjach, w tym też konkretnie Polski. Mam duże wątpliwości, czy tego typu propozycje zostały wcześniej skonsultowane z polskim rządem, więc możliwe jest, że USA - mówiąc wprost - wystawiają Polskę na udział w tym porozumieniu we własnym interesie nie pytając o zdanie Polski. Ale nawet jeżeli jest to uzgodnione, problemem jest samo udzielenie tych gwarancji Ukrainie ze strony USA. Ponieważ USA w zasadzie proponują te gwarancje w tym samym kształcie i brzmieniu w jakim kraje NATO udzielają gwarancji sobie nawzajem w artykule 5. W praktyce to oznacza, że jeżeli Rosja w przyszłości zaatakuje Ukrainę, która będzie posiadać takie gwarancje i reakcja Stanów Zjednoczonych okaże się słaba, to Rosja w ten sposób podważać będzie wiarygodność USA nie tylko w stosunku do Ukrainy, ale również i całego NATO jako sojuszu. Ponieważ będzie jasne, że skoro taki sam zapis gwarantujący bezpieczeństwo Ukrainie nie działa, to dlaczego analogiczny zapis NATO miałby działać skutecznie? 

W ten sposób USA mogą złożyć Rosji prezent w postaci możliwości uderzenia w wiarygodność NATO bez zaatakowania granic NATO bezpośrednio. A to jak najbardziej dotyczy także bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Polski. 

Mikołaj Susujew