Rząd Donalda Tuska zrezygnował z przywileju organizacji nieformalnego szczytu Unii Europejskiej, z którego zazwyczaj korzysta kraj sprawujący prezydencję w Radzie UE. Wedle medialnych doniesień, stało się tak, ponieważ premier Donald Tusk nie chciał, by gospodarzem szczytu był prezydent Andrzej Duda.
W czasie konferencji prasowej działania rządu skomentował poseł Mateusz Morawiecki, który ocenił, że „polska prezydencja odbywać się będzie tak naprawdę pod kierunkiem Brukseli - jest to polska prezydencja, ale realizowana przez Komisję Europejską”.
- „To kolejna taka szansa zdarzająca się raz na 14 lat, która będzie niewykorzystana. W roku 2011 ta szansa została zaprzepaszczona ze względu na reset z Rosją. Dzisiaj mamy rok 2025 – moglibyśmy wyznaczać agendę Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej. Tymczasem polski rząd tak naprawdę z tego zrezygnował”
- stwierdził były premier.
Zwrócił uwagę, że rezygnacje z organizacji nieformalnego szczytu to nie jedyna niezrozumiała decyzja rządu Donalda Tuska.
- „Dlaczego zrezygnował z włączenia szczytu Trójmorza do agendy Rady Europejskiej, zaproszenia pana prezydenta Trumpa na spotkanie Trójmorza, czyli obszaru, od którego będzie zależało nasze bezpieczeństwo? Nie wystarczy rzucić w powietrze hasełko i liczyć na to, że wszystko się samo zadzieje. Trzeba realizować realne kroki na polu międzynarodowych relacji, kontaktów, żeby rzeczywiście umacniać sojusze, które wzmacniają nasze bezpieczeństwo”
- podkreślił.