Od wczoraj w okolicach i samym Los Angeles strażacy walczą z trzema oddzielnymi pożarami. Jeden z nich dotknął dzielnicę celebrytów Pacific Palisades, a dwa kolejne Sylmar i Altadenę. Spłonęły setki domów, a służby alarmują, że najgorsze może się wydarzyć dopiero w najbliższych godzinach.
- „W walce z bezprecedensowym pożarem uczestniczy co najmniej 1,4 tys. strażaków”
- przekazał gubernator Kalifornii Gavin Newsom.
Do akcji zaangażowano samoloty pożarnicze, ale ich wykorzystanie jest utrudnione przez silny wiatr.
Jedna z mieszkanek opowiadała na antenie CNN, że w czasie ewakuacji czuła się jak w filmie „Wojna światów”.
- „Zabraliśmy młodego mężczyznę, który po prostu sobie szedł ulicą. Gdy skręciliśmy za róg, kłęby dymu unosiły się nad drogą. Wszędzie był popiół, po obu stronach drogi widać było płomienie. Nasz samochód bardzo szybko zaczął się dymić. Mieliśmy mokre ręczniki na twarzach, ale auta przed nami nie poruszały się”
- relacjonowała.
🚨🔥 HELLISH FOOTAGE OF THE ONGOING DEVASTATION OF LOS ANGELES FIRE
— Diligent Denizen 🇺🇸 (@DiligentDenizen) January 8, 2025
The Palisades Fire has escalated, now affecting over 5,000 acres and leading to the destruction of over 1,000 structures.
The Los Angeles Fire Department has noted numerous significant injuries.… pic.twitter.com/4UKIFrvcBz