Caviezel przeszedł wówczas, w trakcie pracy nad filmem, dwie operacje serca, w tym operację na otwartym sercu. Opisując swoje doświadczenie wyjścia z ciała, dodał, że powiedział lekarzom, iż ich widział, kiedy był martwy: „Powiedziałem im, co robili w pokoju, obserwowałem to i czułem największy pokój i czułem największą miłość. A wówczas sprowadzili mnie z powrotem i potem poczułem największy ból” – twierdzi aktor.

Caviezel już wcześniej mówił publicznie o cierpieniu, jakie wiązało się z odtwarzaniem postaci Chrystusa. Jednocześnie jednak podkreślał, że pomogło mu to dojrzeć, a także wpłynęło to na to, jak zagrał. Kiedy grał scenę Kazania na Górze, uderzył w niego piorun: „Zapaliłem się jak choinka bożonarodzeniowa” – relacjonował. Gdy niósł krzyż, zwichnął bark. Mimo to kontynuował, by dokończyć nagrywanie sceny. Oprócz tego że miał operację na otwartym sercu po ponad pięciu miesiącach hipotermii, został dwukrotnie przez przypadek uderzony biczem zakończonym metalowymi końcówkami, gdy kręcono scenę biczowania Chrystusa.

Największy ból, jaki odczułem podczas tego filmu, nawet większy niż hipotermia, był taki: Byłem we śnie i poczułem Bożą miłość tak bardzo potężną, ale widziałem, że On nie był wystarczająco blisko. Powiedziałem: Nie jesteś dość blisko mnie, a martwi mnie, że świat nie ujrzy Jezusa. Kiedy byliśmy na krzyżu razem, to On całkowicie grał tę scenę, a to była moja modlitwa. Ale cierpienie, jakie odczuwałem, to wszyscy ci ludzie na świecie, którzy Go nie kochają” – wyznał aktor o w rozmowie z TBN.

Także w wywiadzie z Arroyo aktor powiedział o Chrystusie: „Był ze mną, kiedy byłem na krzyżu” i również wspomniał o wewnętrznej rozmowie ze Zbawicielem. „Zawsze mówię: „Nigdy Go nie grałem. To On grał mnie. Pozwól Bogu cię zagrać” – zwierza się popularnemu prezenterowi stacji ETWN.

jjf/LifeSiteNews.com; YouTube.com