„Zamiast konfrontacji aparatu państwa z działaniami obcych służb, mamy sprowokowaną przez premiera Tuska konfrontację służb z opozycją. Powiem tak, ponieważ od 2022 roku jesteśmy w wojnie systemowej i asymetrycznej, za takie działania odpowiada się przed sądem wojskowym” – podkreśla ppłk Radziwon, cytowany przez wPolityce.pl.
Były operator sił specjalnych, który służył m.in. na misjach zagranicznych i kierował ochroną Karola Nawrockiego w kampanii prezydenckiej, ocenia, że Polska już jest w konflikcie – tyle że poniżej progu otwartej wojny.
„Na kinetycznej wojnie jeszcze nie, choć kilka razy było blisko, natomiast w konflikcie asymetrycznym (…) jesteśmy od dłuższego czasu i niestety przegrywamy” – mówi ekspert.
Jako symbol błędnej reakcji państwa na działania rosyjskich służb podaje głośną mobilizację żołnierzy do patrolowania torów kolejowych po serii aktów dywersji.
„Dowodem tego może być operacja «Horyzont», polegająca na wysłaniu 10 000 żołnierzy, w tym kilkuset WOT-owców z bronią bez amunicji. Tego by nawet sam Bareja nie wymyślił” – ironizuje Radziwon.
Zamiast wzmacniać zdolność do uderzenia w źródła zagrożenia, Warszawa – podkreśla – wysyła żołnierzy do „pilnowania płotu, a teraz torów”, co staje się jedynie spektaklem dla opinii publicznej.
„Zamiast pogłębiać tę asymetrię i nadstawiać drugi policzek na sabotaż, służby wywiadowcze powinny adekwatnie odpowiedzieć na rosyjskie instalacje na terenie Białorusi lub Obwodu Królewieckiego. Bo to, co w tej chwili obserwujemy, nie jest żadną odpowiedzią, tylko zachętą do dalszej eskalacji” – ocenia oficer.
Ppłk Radziwon ostrzega, że po latach zaniedbań w przygotowaniu państwa do wojny hybrydowej obce służby „swobodnie hasają po Polsce”.
„A jak obecnie widać, obce służby swobodnie hasają po Polsce, nieniepokojone wjeżdżają i wyjeżdżają z naszego terytorium, jakby byli stąd, czego efektem są liczne podpalenia, sytuacja z agresywnymi ‘inżynierami i lekarzami’ na granicy, poukrywane magazyny z bronią, a ostatnio próby wykolejenia pociągów… Mamy jak w banku, że będą kolejne. Po prostu ‘zielone ludziki’ po cywilu są już wśród nas i w najlepsze destabilizują bezpieczeństwo Polski” – stwierdza.
W tym kontekście przypomina szereg głośnych spraw z ostatnich miesięcy: podpalenia obiektów infrastruktury i handlu, ataki na kolej czy próby rozpoznania wrażliwych miejsc.
Radziwon podkreśla, że kampania prezydencka Karola Nawrockiego toczyła się przy wysokim realnym poziomie zagrożenia – zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego.
„Zagrożenie w tym okresie było na bardzo wysokim poziomie i to generowane zarówno przez czynniki zewnętrzne, jak i wewnętrzne. W mojej ocenie nie miało to wyłącznie charakteru medialnego (…) ale również prezydentowi groził zamach” – mówi.
Wskazuje przy tym na trwający – jak to ujmuje – konflikt „trzeciego pokolenia UB z trzecim pokoleniem AK”.
„Przecież oni nie zniknęli… natomiast ‘resortowe dzieci’ wyzbyły się patriotyzmu i kierują się w działaniu w większości prywatą, przywilejami, władzą, układami, interesami. (…) Zwycięstwo Karola Nawrockiego (…) to była gra o wszystko” – mówi.
Oficer ostro ocenia działania rządu Tuska, który – w jego przekonaniu – wykorzystuje służby do walki politycznej, także w kontekście zarzutów wobec Mariusza Błaszczaka i szefa BBN prof. Sławomira Cenckiewicza za ujawnienie założeń planu „Warta”.
„Zarzuty (…) dotyczące wyjawienia rzekomej tajemnicy państwowej (…) mają na celu przekierowania opinii publicznej. W tym przypadku od braku wypracowanej strategii skutecznego odstraszania” – podkreśla.
Jeszcze mocniej ocenia blokowanie dostępu szefa BBN do informacji niejawnych oraz spór o udział Kancelarii Prezydenta w pracach Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
„Z punktu widzenia efektywności współpracy z sojusznikami, takie sytuacje nie powinny w ogóle mieć miejsca. (…) Dla mnie osobiście to jest skandal, zakrawający na zdradę stanu. Takie działania niosą za sobą wszelkie symptomy próby destabilizacji bezpieczeństwa kraju” – mówi ppłk Radziwon w rozmowie z wPolityce.pl.
I dodaje:
„Zamiast konfrontacji aparatu państwa z działaniami obcych służb, mamy sprowokowaną przez premiera Tuska konfrontację służb z opozycją. (…) Za takie działania odpowiada się przed sądem wojskowym”.
W wywiadzie szeroko omawia też konsekwencje wojny na Ukrainie. Chwali pierwszą fazę polskiego wsparcia dla Kijowa – zwłaszcza tajne transfery sprzętu realizowane „low profile” przez siły specjalne i służby.
„W mojej ocenie był to majstersztyk. Przerzut był realizowany ‘low profile’ i mało kto wiedział o tym procederze” – ocenia.
Zaznacza jednak, że Polska nie może stać się „strefą buforową” pomiędzy Rosją a Zachodem ani biernym przedmiotem rozmów między mocarstwami. Wskazuje na konieczność budowania własnych zdolności odstraszania – zwłaszcza rakiet dalekiego zasięgu i systemów przeciwdronowych – oraz ścisłej współpracy z Ukrainą w dziedzinie nowoczesnych technologii wojskowych.
Radziwon komentuje także wrześniowy nocny atak dronów na cele w Polsce i sposób, w jaki zareagowały nasze siły zbrojne.
„Rzucenie F-16 i F-35 na tanie drony, warte 10 tys. dol. jeden, to marnowanie potencjału koszt–efekt. (…) Z nocy 9 na 10 września obnażyliśmy niestety nasze słabości i pokazaliśmy FR przede wszystkim kierunki uderzeń jakie powinni wykonać w przypadku ich decyzji do kinetycznej konfrontacji” – ostrzega.
Według niego Polska wciąż nie posiada spójnego, wdrożonego systemu obrony przeciwdronowej, a zapowiadane projekty (jak system radarowy BARBARA) to za mało i za późno, zwłaszcza że sprawdzone w boju ukraińskie rozwiązania są dostępne już dziś.
Ppłk Radziwon kończy rozmowę serią pytań, które jego zdaniem powinni usłyszeć decydenci odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa:
„Czy mamy oficerów łącznikowych na Ukrainie przy wszystkich sztabach, żeby wdrażać zmiany? (…) Jaką mamy strategię odstraszania? (…) A my mamy takie zdolności? I co ważne, czy możemy użyć czegokolwiek samodzielnie? Musimy mieć własne narzędzia i zdolności projekcji siły, których możemy użyć, kiedy my chcemy, żeby Federacja Rosyjska wiedziała, że nie opłaca się nas atakować”.
I dopowiada pytanie, które – jak zauważa – wisi nad całą debatą o bezpieczeństwie:
„Co się musi jeszcze wydarzyć, by dla rządzących priorytetem przestała być polityka partyjna, a stała się nim w końcu (geo)polityka realna RP?”
