Voronowska, która wcześniej pracowała w warszawskim salonie urody, została asystentką społeczną premiera w maju 2024 roku. Jej nagła zmiana kariery oraz częste wizyty w Trójmieście i Sopocie przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi wzbudziły zainteresowanie dziennikarzy i internautów.

Dziennikarz Marcin Torz sugeruje, że Voronowska może być córką oficera GRU, rosyjskiego wywiadu. Dodatkowo, powiązania Voronowskiej z osobami z Rosji, w tym specjalistą od systemów informatycznych Aleksandrem Barańczukiem, budzą dodatkowe pytania. Jej ojciec był żołnierzem Armii Radzieckiej, stacjonującym w Polsce w 1989 roku, a sama Voronowska nosiła nazwisko Potopalskaja.

Szef KPRM Jan Grabiec potwierdził, że ojciec Voronowskiej był żołnierzem Armii Radzieckiej i zapewnił, że sprawę badało ABW. Jednak byli oficerowie i eksperci od służb specjalnych nie są przekonani. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" były funkcjonariusz ABW podkreślił, że obecność cudzoziemki w otoczeniu premiera to gratka dla każdego wywiadu i że ABW powinna wydać negatywną opinię.

Były szef ABW stwierdził, że Voronowska powinna być natychmiast wycofana z otoczenia premiera, a cała sprawa dokładnie zbadana. Dodał, że w przypadku cudzoziemców jakiekolwiek wątpliwości powinny przemawiać na ich niekorzyść.

Płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, zauważył, że sytuacja stwarza poważne ryzyka wizerunkowo-polityczne. Mimo zapewnień Grabca, że Voronowska została sprawdzona, krytyka ze strony dziennikarzy i ekspertów nie ustaje. Marcin Dobski przypomina, że Grabiec składał wcześniej fałszywe zapewnienia, co podważa jego wiarygodność.

Redaktor Jakub Augustyn Maciejewski z kolei na portalu X ironizuje, że sprawa Voronowskiej wydaje się zbyt stereotypowa, by była prawdziwa. Sugeruje, że może to być próba kompromitacji Tuska przez Moskwę, zwracając uwagę, że Rosjanie w ten sposób traktują Donalda Tuska jako polityka drugiej kategorii, a nie mającego budzić szacunek premiera Polski.

- Jeśli coś jest na rzeczy to obstawiałbym raczej wrzutkę (czyją?) na kompromitację Tuska, bo taki model kontroli Ruscy sobie stosują na drugorzędnych urzędnikach a nie na przywódcach europejskich państw. Zwłaszcza że o sprawie informuje anonimowe konto na twitterze / Iksie. Bo przecież Rosjanie nie traktowaliby premiera RP jako drugorzędnego frajera, prawda? PRAWDA?!! – napisał na portalu X Maciejewski.