– „Myślę, że Zgromadzenie Narodowe jest takim organem władzy państwowej, które powinno podjąć w tej sytuacji decyzję o ważności wyborów. Nie tylko przyjąć ślubowanie, ale stwierdzić ważność wyborów” – powiedział prof. Zoll na antenie TVN24.
W opinii konstytucjonalisty, głos w tej sprawie powinien zabrać także minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar, który jako senator jest członkiem Zgromadzenia Narodowego. Prof. Zoll wskazał, że Bodnar mógłby przedstawić swoje zastrzeżenia wobec działalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. – „Niech Zgromadzenie Narodowe podejmie decyzję i stwierdzi ważność wyborów” – postulował profesor.
W opinii Zolla tego rodzaju działanie byłoby "w interesie zarówno urzędu prezydenta, jak i osoby, która ten urząd obejmuje". Odnosząc się do zastrzeżeń o precedensowość tego rozwiązania, odparł: – „Czasami są takie sytuacje, kiedy precedens musi wystąpić”.
Powtórzył też propozycję przełożenia zaprzysiężenia, tym razem o jeden dzień. Propozycja ta jednak budzi poważne zastrzeżenia – zarówno konstytucyjne, jak i polityczne.
Po pierwsze, Konstytucja RP nie przewiduje mechanizmu "zawieszenia" zaprzysiężenia. Artykuł 130 ustawy zasadniczej jasno stanowi, że prezydent elekt obejmuje urząd z chwilą złożenia przysięgi wobec Zgromadzenia Narodowego. Oznacza to, że Zgromadzenie nie jest ciałem decyzyjnym w tej sprawie, a jego rola ogranicza się wyłącznie do biernego uczestnictwa w akcie zaprzysiężenia. Propozycja, by dopiero po debacie decydować o dalszym przebiegu wydarzeń, jest pozbawiona podstawy prawnej i ryzykowna ustrojowo – mogłaby zostać odczytana jako próba obejścia konstytucji przez polityczne manewry.
Po drugie, prof. Zoll mówi o "rozwiązaniu stabilizującym sytuację polityczną", ale w istocie jego propozycja prowadzi do pogłębienia chaosu konstytucyjnego i destabilizacji instytucji państwa. Otwieranie dyskusji o ważności wyborów na forum, które nie ma do tego kompetencji, mogłoby stworzyć niebezpieczny precedens – umożliwiający w przyszłości blokowanie zaprzysiężenia w zależności od koniunktury politycznej.
Po trzecie, warto zauważyć, że taka propozycja de facto wpisuje się w strategię opóźniania przejęcia władzy przez legalnie wybranego prezydenta, niezależnie od intencji jej autora. Próba nadania Zgromadzeniu Narodowemu roli sądu wyborczego, którym nigdy nie było, zagraża powadze procedury wyborczej i legitymacji demokratycznej nowego prezydenta.
Ostatecznie, nawet jeśli intencją prof. Zolla była troska o klarowność i przejrzystość procedur, jego propozycja wpisuje się w logikę pozaprawnych zabiegów politycznych. W demokratycznym państwie prawa to właśnie konstytucja – a nie uznaniowe "precedensy" – powinna wyznaczać granice działania organów władzy.