„Ludzie po raz pierwszy w historii fundacji w ogóle nie kupują biletów” – pisze Janda, ubolewając nad sytuacją. Widzowie, jak zauważa, mogą być odstraszeni przez trudny temat spektaklu, który nawiązuje do wojny i sowieckiej przeszłości, a także przez plakat z dominującym kolorem czerwonym, symbolizującym ZSRR.

Mimo tych trudności Janda nie zamierza się poddać. „Będziemy grać mimo to. Dla niewielkiej publiczności także” – zapewnia, wyrażając nadzieję, że spektakl zyska uznanie z czasem i znajdzie swoich odbiorców.

Wyznała również, że praca nad adaptacją była trudna i wyczerpująca, ale końcowy efekt uważnie dopracowany. „Opowieść gorzka i dynamiczna, temat ważny, aktorstwo solidne. Teatru dzień powszedni, bez fajerwerków za to po coś” – dodaje aktorka, sugerując, że sztuka, choć trudna, niesie ze sobą głębszy sens i wartości.

„Koniec czerwonego człowieka” to spektakl oparty na reportażu Swietłany Aleksijewicz, który stara się zrozumieć i przedstawić duszę homo sovieticusa – człowieka ukształtowanego przez sowiecki system – w kontekście Nowej Rosji. Janda wierzy, że mimo początkowych trudności, adaptacja ma szansę dotrzeć do serc widzów, szczególnie po ukazaniu się pierwszych recenzji.