Przypomnijmy, że samochód sprzed domu premiera w Sopocie skradziony w nocy z 9 na 10 września. Kilka godzin później Lexus został odnaleziony na jednym z gdańskich parkingów, a po czterech dniach zatrzymano podejrzanego.
Teraz nowymi informacjami w tej sprawie dzieli się „Super Express”, który donosi, że po rozmowie z Donaldem Tuskiem, minister Marcin Kierwiński „zażądał głów od kierownictwa SOP-u”. Ze stanowiskami pożegnali się szef zarządu biura ochrony premiera oraz jego zastępca.
- „To skandal, przecież my jesteśmy od ochrony premiera, a nie jego samochodu. Zresztą on był w innym miejscu”
- mówią informatorzy „SE” związani z SOP.
Tymczasem sama ochrona premiera ma być dla funkcjonariuszy wyjątkowo problematyczna.
- „Przez wiele miesięcy ochroniarze premiera nie byli w stanie znaleźć właściwego lokalu do obserwacji i ochrony szefa rządu tylko siedzieli w autach w okolicy domu premiera”
- mówi informator gazety.
Kolejnym problemem ma być fakt objęcia ochroną całej rodziny szefa rządu.
- „Nie pamiętam, aby wcześniej tak głęboką ochroną objęto członków rodziny. Nawet jeżeli pojawiają się groźby to działać powinna policja. Funkcjonariusze SOP są od ochrony najważniejszych ludzi w państwie”
- wskazuje informator z SOP.
Kancelaria Premiera ma też starać się o dymisję szefa SOP gen. Radosława Jaworskiego. Tutaj jednak wymaga zgody głowy państwa. Z Pałacu Prezydenckiego miał natomiast popłynąć jasny sygnał, że takiej zgody nie będzie. Gen. Jaworski wziął więc półroczny urlop.
- „Efekt jest taki, że w SOP-ie nie ma kierownika, a generał Jaworski jest poddany trałowaniu, w końcu sam odejdzie i nie będzie problemu”
- twierdzą źródła „SE”.