W najnowszej książce „Tak uważam” Łukasz Warzecha rozprawia się z pokusą prostych wyjaśnień i teorii spiskowych. Zamiast tego kreśli złożony obraz współczesnych mechanizmów władzy i wpływu, które – choć pozbawione jednego centrum dowodzenia – potrafią skutecznie modelować trendy, wartości i decyzje polityczne. Jak działa ten system, dlaczego jest tak trudny do uchwycenia i jakie niesie zagrożenia? Odpowiedzi są zaskakujące.
Łukasz Karpiel: Skoro o Schwabie mowa – wspomniałeś o nieformalnych relacjach, spotkaniach, wspólnych koncepcjach i ideach łączących polityków. Czy nie jest jednak tak, że Światowe Forum Ekonomiczne i cała sieć powiązań wokół niego to swego rodzaju „spiskowa” struktura?
Łukasz Warzecha: Rzeczywistość jest zbyt złożona i bogata, by dało się ją bez reszty kształtować za pomocą jakiegoś mechanizmu spiskowego. Można natomiast podejmować działania wspierające
określone procesy społeczne, ale nikt nie jest w stanie do końca przewidzieć i kontrolować, jak takie procesy będą przebiegały. Działają różne lobby. Weźmy choćby przykład lobby farmaceutycznego – koncernów produkujących szczepionki. Kiedy w zakup szczepionek na covid zaangażowała się Komisja Europejska, działy się bardzo dziwne rzeczy, z niejasną rolą pani Ursuli von der Leyen włącznie. I faktycznie – w takim przypadku można sprawami skutecznie pokierować z ukrycia, bo to był proces obejmujący jedno zagadnienie, w małym gronie decyzyjnym. Ale wielkich procesów społecznych nie da się zorganizować w identyczny sposób.
Absurdem jest przekonanie, że jakaś grupa ludzi zawiązała tajne porozumienie o tym,
jak ma wyglądać Unia Europejska, rozpisali to sobie na tysiąc dwieście osiemdziesiąt siedem punktów ze szczegółowymi podpunktami i realizują. Owszem, mogą istnieć porozumienia
najważniejszych czynników co do ogólnego kierunku, mogą być wzajemne inspiracje czy uzgodnienia poszczególnych interesów. Ale tylko tyle – i aż tyle. Bajki o tym, że na dziesięciu
kluczowych stanowiskach postawiono dziesięciu zaufanych masonów Żydów, którzy ściśle realizują instrukcje tajnego grona spiskowców, zostawmy pisarzom powieści political fiction.
Atrakcyjność takich wyjaśnień zasadza się na tym, że faktyczne mechanizmy władzy i wpływu są znacznie bardziej skomplikowane, a więc trudniejsze do atrakcyjnego opowiedzenia i uchwycenia. No i nie da się w ich przypadku zaproponować prostych – by nie powiedzieć prostackich – recept. Dla przykładu spójrzmy na koncepcję tak zwanej „społecznej odpowiedzialności biznesu”, w skrócie CSR (corporate social responsibility). To kompletna, zbędna, ideologiczna brednia, niemająca nic wspólnego z rzetelną przedsiębiorczością, w ramach której odnajdziemy wszystkie aktualnie modne kwestie: ekologię, walkę o klimat, prawa LGBT. Wszystko to ma być w „odpowiedzialnej” firmie. Ale przecież nie zarządza
tym wszystkim Klaus Schwab ze swojej tajnej siedziby, jak nie przymierzając Ernst Stavro Blofeld w powieściach i filmach o Jamesie Bondzie organizacją SPECTRE. (Tu ciekawostka:
powieściowy Blofeld był z pochodzenia gdynianinem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej.) Perfidia sytuacji polega na tym, że opisane tu procesy nie dzieją się na podstawie wytycznych jakiejś jednej centrali. Ich źródłem jest naśladownictwo, poprawność polityczna, wspieranie się członków mniejszości seksualnych, zajmujących wysokie stanowiska, i tak dalej. To są wszystko trudno uchwytne mechanizmy.
ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „TAK UWAŻAM”
Banki naśladują inne banki w sferze warunków kredytowania, firmy patrzą na inne firmy, ludzie małpują to, co widzą w mediach. To „miękkie” kształtowanie społeczeństwa.
Nie znaczy to, że wszystkie tendencje społeczne pojawiają się wyłącznie spontanicznie. Oczywiście zdarza się, że jakieś gremium uznaje, że od teraz trzeba się skupić na konkretnych
postulatach i celach, po czym doprowadza do tego, że uchwalane są przepisy wspierające te cele. Dlatego jest to tak niebezpieczne: nie sposób wszystkiego kontrolować, istnieją różne grupy i wpływy starające się modelować trendy społeczne, jedne wzmacniać, osłabiać inne, oddziaływać w miękki, nie twardy sposób. Rozproszenie mechanizmów kształtujących
rzeczywistość jest jednym z największych wyzwań, jeśli chce się to najpierw zrozumieć, a potem ewentualnie temu przeciwstawić. Nie jest przecież przypadkiem, że nie istnieje jedna zbiorcza dyrektywa o zielonym ładzie, ale niezliczone dokumenty, dotyczące różnych jego aspektów. To nie jest tylko kwestia techniki legislacyjnej w UE, ale i tego, żeby trudniej
było się zorientować, co się święci. Może to będzie ryzykowna analogia, ale ja jestem specjalistą od takich: Al-Kaidę tak trudno było rozbić, bo nie miała hierarchicznej struktury. To była sieć składająca się z poziomo ułożonych komórek realizujących konkretną ideę. Istniało kierownictwo, ale ono nie tyle dowodziło, co raczej sygnalizowało ideologiczny kierunek. Realizacja tych celów rozchodziła się po sieci. Można było zniszczyć dwie, pięć, dziesięć komórek, a zagrożenie istniało dalej.
Trochę jak franczyza terrorystyczna.
Podobnie jest z grupami wpływu czy interesów: nie ma jednego prostego układu z centralnym gremium decyzyjnym. Tymczasem przeciwnicy kierunku, w którym podąża Zachód, widzą problem, któremu chcą przeciwdziałać, w bardzo uproszczony sposób. Wydaje im się, że skoro przyłapali takiego Klausa Schwaba czy innego George’a Sorosa na deklarowaniu poglądów, które odpowiadają ogólnemu obrazowi niepożądanych zmian, to sprawa jest jasna: oto lider spisku. To niestety o wiele bardziej skomplikowane…