Fronda.pl: Przeżywamy święta Zmartwychwstania Pańskiego, ale w naszych uszach wciąż pobrzmiewa pytanie: „quid est veritas?”, które Piłat zadał Jezusowi w Wielki Piątek. Dziś wciąż od tego pytania zależy ludzkie życie, zwłaszcza kiedy pada ono w kontekście gorących sporów bioetycznych. W zdominowanej przez relatywizm kulturze, w której również etyka akademicka charakteryzuje się radykalnymi podziałami, możliwy jest jeszcze tryumf prawdy w kwestiach związanych z wartością ludzkiego życia, dotyczących jego początku i końca?

Ks. prof. Andrzej Kobyliński, etyk: Owszem, zwycięstwo prawdy jest możliwe. Ale potrzeba ludzi, którzy będą chcieli o nią walczyć. Cyprian Kamil Norwid twierdził, że „człowiek na to przychodzi na planetę, ażeby dał świadectwo prawdzie”. Prawda nie tryumfuje przecież samodzielnie, ale dzięki konkretnym osobom, które w nią wierzą i mają odwagę, aby ją głosić. Zwycięstwo prawdy zawsze wymaga wielkiej mądrości i roztropności, ale także ogromnego wysiłku i zaangażowania. Właściwe rozumienie wartości życia ludzkiego nie jest możliwe bez solidnego fundamentu rzetelnej wiedzy filozoficznej, kulturowej, genetycznej, biologicznej itp. Konieczna jest także odpowiednia wrażliwość moralna. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwa wojna antropologiczna – dotycząca rozumienia świętości, wartości i godności życia ludzkiego, a także jego początku i końca – zdominuje nie tylko obecne stulecie, ale być może całe trzecie tysiąclecie. W tym obszarze znakiem nadziei są Stany Zjednoczone.

Dlaczego?

Ponieważ konserwatywni mieszkańcy tego kraju pokazują nam, jak można prowadzić skuteczną walkę o świętość, wartość i godność życia człowieka. W USA na początku lat 70. XX wieku Sąd Najwyższy rozpatrywał słynną sprawę aborcyjną Normy McCorvey (pseudonim medialny i sądowy „Jane Roe”). Po drugiej stronie tego sporu prawnego był Henry Wade, prokurator okręgowy z Dallas w stanie Texas.

W 1973 roku Sąd Najwyższy w sprawie „Roe przeciwko Wade” wydał następujący wyrok: „Naszym wnioskiem jest, że prawo do prywatności osobistej obejmuje także prawo do podjęcia decyzji o aborcji, lecz prawo to nie jest bezwarunkowe i musi być rozpatrywane z uwzględnieniem istotnego interesu stanu”. Sąd Najwyższy powołał się na czternastą poprawkę do konstytucji USA z 1968 roku, która brzmi następująco: „Żaden stan nie może wydawać ani stosować ustaw, które by ograniczały prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych”.

Jakie były konsekwencje tego wyroku?

Sąd Najwyższy doprowadził do sytuacji, w której aborcja stała się prawem konstytucyjnym od Nowego Jorku po Los Angeles. W konsekwencji nie mogła być zakazana w żadnym z amerykańskich stanów. Z powszechną liberalizacją aborcji nie pogodziła się konserwatywna część mieszkańców USA. Konserwatywni Amerykanie, należący do różnych Kościołów i związków wyznaniowych, nie złożyli broni, nie poddali się. Podjęli mozolną walkę w pocie czoła o prawdę. Przez kilkadziesiąt lat rozwijali ruchy pro life, organizowali marsze dla życia, kształtowali poglądy bioetyczne dzieci i młodzieży, ochronę wartości życia wprowadzili do debaty politycznej, publikowali książki i artykuły o charakterze bioetycznym, promowali w mediach zagadnienia związane z ochroną godności życia ludzkiego itp.

Po pięciu dekadach ten gigantyczny wysiłek środowisk konserwatywnych doprowadził ostatecznie do radykalnej zmiany. W tym kontekście kluczowe znaczenie miało powołanie trzech nowych sędziów Sądu Najwyższego przez prezydenta Donalda Trumpa w trakcie jego pierwszej kadencji. Dzięki tym nominacjom obecnie na dziewięciu sędziów wchodzących w skład Sądu Najwyższego USA aż sześciu jest uznawanych za konserwatywnych. W 2022 roku Sąd Najwyższy zniósł konstytucyjne prawo do aborcji. Dzisiaj władze stanowe mogą samodzielnie uchwalać prawo w tym obszarze. Jeśli w naszym kraju chcemy dobrze przygotować się do wojny antropologicznej, to warto korzystać m.in. z doświadczenia amerykańskich środowisk konserwatywnych.

Niedawno ukazała się książka Księdza Profesora pt. „Osoba w centrum? Specyfika debaty bioetycznej we Włoszech” , w której dzieli się Ksiądz swoimi spostrzeżeniami z obserwacji sporów bioetycznych w Italii. Stronami tych sporów są z jednej strony zwolennicy tzw. bioetyki laickiej i reprezentanci bioetyki katolickiej z drugiej. Oba te określenia brzmią jednak jak oksymorony. Podobnie jak matematyka, etyka w poszukiwaniu prawdy nie może przecież wychodzić ani od przesłanek religijnych i teologicznych, ani zaczerpniętych z laickich światopoglądów. Taki – wolny od jakichkolwiek ideologii – sposób uprawiania etyki jest dziś jeszcze osiągalny?

Zdecydowanie tak. Nie zgadzam się z tym, że bioetyka laicka i bioetyka katolicka to oksymorony. Skądże znowu! Warto w tym miejscu wyjaśnić, co w mojej monografii oznaczają te dwa wyrażenia. Otóż specyfiką włoskiej debaty bioetycznej jest powstanie dwóch odrębnych paradygmatów, czyli zbiorów pojęć i teorii naukowych: bioetyki laickiej i bioetyki katolickiej.

Do najważniejszych elementów pierwszego paradygmatu zalicza się zasadę samowystarczalności człowieka i agnostyczną lub ateistyczną wizji rzeczywistości. Zwolennicy bioetyki laickiej odrzucają istnienie transcendentnego wymiaru życia człowieka i metafizycznej struktury bytu ludzkiego. W konsekwencji negują m.in. prawo naturalne i obiektywne normy moralne. Z kolei do najważniejszych idei, głoszonych przez przedstawicieli bioetyki katolickiej, należy wartość i godność życia ludzkiego oraz postrzeganie człowieka jako bytu osobowego, interpretowanego w świetle różnych nurtów personalizmu. Tego rodzaju wizja bytu ludzkiego zakłada istnienie m.in. prawa naturalnego, natury ludzkiej i obiektywnego porządku moralnego.

Ukształtowanie się w Italii dwóch odrębnych paradygmatów bioetycznych ma charakter unikatowy w wymiarze ogólnoświatowym i wiąże się ze specyfiką dziejów tego kraju, które są ściśle połączone z historią chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego.

Dlaczego?

Ponieważ znaczną część obecnego terytorium Włoch zajmowało w latach 754–1870 Państwo Kościelne, a także dzisiaj Rzym jest jednocześnie stolicą Republiki Włoskiej i miastem, w którym znajduje się Państwo Watykańskie. W konsekwencji tych unikatowych uwarunkowań historycznych, religijnych i kulturowych, szczególnie po Zjednoczeniu Włoch (wł. Risorgimento, czyli odradzanie się) w drugiej połowie XIX wieku, powstały w tym kraju dwa modele kulturowe i tożsamościowe, które także dzisiaj określają w znacznym stopniu przekonania światopoglądowe jego mieszkańców.

Z jednej strony istnieje model katolicki (wł. cattolico), z drugiej laicki (wł. laico). Główne znaczenie tych modeli nie ma charakteru konfesyjnego, tzn. nie dotyczy przynależności wyznaniowej, ale wyraża tożsamość światopoglądową. Pierwszy model jest synonimem przekonań konserwatywnych, tradycyjnych i religijnych, drugi zaś odnosi się do poglądów liberalnych, oświeceniowych i postępowych.

W Polsce spór o dopuszczalność aborcji stał się przed Wielkanocą ponownie jednym z tematów wiodących za sprawą wydarzeń w Oleśnicy, gdzie lekarze przeprowadzili aborcję w dziewiątym miesiącu ciąży, wstrzykując chlorek potasu w serce zdolnego już do życia poza organizmem matki dziecka. Stało się to możliwe dzięki wytycznym minister zdrowia Izabeli Leszczyny, wedle których należy niezwykle szeroko interpretować przesłankę dopuszczającą terminację ciąży w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Jak postrzega Ksiądz Profesor te wytyczne i to, co wydarzyło się w oleśnickim szpitalu?

To dramatyczne wydarzenie z Oleśnicy stanowi potwierdzenie zmian, jakie dokonują się obecnie w Polsce w podejściu do zagadnień bioetycznych. Niestety, w tym obszarze cała Unia Europejska podąża w zupełnie innym kierunku niż Stany Zjednoczone. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2024 roku Francja wpisała prawo do aborcji do swojej konstytucji. Obecnie w tym kraju możliwość uśmiercenia życia poczętego na dowolnym etapie jego rozwoju jest prawem konstytucyjnym. W najbliższych latach władze Unii Europejskiej będą podejmować działania, aby takie rozwiązanie wprowadzić we wszystkich państwach członkowskich.

W swoim stylu na wydarzenia w Oleśnicy zareagował europoseł Grzegorz Braun, który urządził w szpitalu swoisty happening, skupiając uwagę opinii publicznej na sobie, ale również na temacie aborcji. Próba dokonania przez niego „obywatelskiego zatrzymania” wicedyrektor szpitala jest różnie oceniana przez opinię publiczną, w tym przez katolickich duchownych. Są tacy, którzy dziękują eurodeputowanemu za stanięcie w obronie nienarodzonych dzieci, ale są i tacy, którzy od jego postawy się dystansują. W ocenie Księdza Profesora, tego typu działania pomagają, czy raczej szkodzą polskiej debacie bioetycznej?

Obecnie trwa w naszym kraju intensywna kampania wyborcza. Ona utrudnia rzetelną debatę bioetyczną. Nie chciałbym w żaden sposób marginalizować znaczenia sprawy z Oleśnicy, ale moim zdaniem w Polsce należy zwrócić szczególną uwagę przede wszystkim na dwa inne zagadnienia.

Po pierwsze, ciągle brakuje u nas świadomości tego, że aborcję chirurgiczną zastępuje coraz częściej aborcja chemiczna. Dzisiaj największym wyzwaniem jest masowe uśmiercanie życia ludzkiego w pierwszych tygodniach jego istnienia, szczególnie poprzez stosowanie preparatów tzw. antykoncepcji awaryjnej, czyli tabletek „po”, które mają działanie zarówno antykoncepcyjne, jak i wczesnoporonne. Wszystko zależy od momentu cyklu miesiączkowego, w którym zostaną przyjęte przez kobietę.

Po drugie, nie wiadomo, w jaki sposób są kształtowane w naszym kraju poglądy bioetyczne przyszłych lekarzy i pielęgniarek. W Polsce działa 9 uniwersytetów medycznych oraz prawie 30 wydziałów uniwersyteckich i uczelni niepublicznych, które oferują kształcenie na kierunku lekarskim. Warto sprawdzić, z jaką wiedzą na temat początku i końca życia ludzkiego wychodzą z naszych uczelni medycznych nowi lekarze i pielęgniarki.

Trudno byłoby o dojrzałą debatę bioetyczną w społeczeństwie, w którym dzieci i młodzież nie byłyby przygotowywane do tej debaty w szkole. W odpowiedzi na działania resortu edukacji, Stowarzyszenie Katechetów Świeckich przygotowało obywatelski projekt ustawy, który przewiduje wprowadzenie obowiązkowej etyki lub religii. Popiera Ksiądz ten projekt?

Jestem zwolennikiem jednej godziny religii i etyki jako przedmiotu obowiązkowego w szkołach publicznych, ale nie chciałbym komentować konkretnych działań podejmowanych przez Stowarzyszenie Katechetów Świeckich.

Od lat apeluje Ksiądz Profesor o reformę systemu nauczania religii w Polsce, postulując przeniesienie do naszego kraju modelu włoskiego, w ramach którego w szkołach publicznych miałaby odbywać się godzina nauczania o religii, a w parafiach godzina katechezy. Podjęte przez MEN działania najpewniej ostatecznie zakończą się ograniczeniem lekcji religii w szkołach do godziny tygodniowo, a Komisja Wychowania Katolickiego KEP pracuje nad nową podstawą programową dla lekcji religii, która ma mieć wymiar bardziej kulturowy, historyczny i społeczny, a mniej katechetyczny. Jednocześnie zespół bpa Artura Ważnego pracuje nad odnowieniem katechezy parafialnej. Można powiedzieć, że w jakiś sposób realizuje się ten podnoszony przez Księdza Profesora od lat postulat? Czego spodziewa się Ksiądz po tych zmianach?

Owszem, czuję pewną satysfakcję, ale to smutne i gorzkie poczucie zadowolenia. Od ponad 20 lat powtarzam jak mantrę, że trzeba koniecznie odróżnić katechezę od lekcji religii, że miejscem katechezy i pracy katechetów jest parafia, natomiast w szkołach publicznych wiedzę religijną powinni przekazywać nauczyciele religii. Niestety, w latach 1990-2023 wszyscy biskupi Kościoła katolickiego w Polsce byli zwolennikami katechezy w szkołach. To był błąd. Co więcej, ewentualne postulaty dotyczące powrotu katechezy do parafii były traktowane jako atak na Kościół. Radykalna zmiana nastąpiła dopiero w 2024 r. Niestety, została ona wymuszona przez zapowiedzi przedstawicieli rządu Donalda Tuska dotyczące reformy katechezy w szkołach publicznych.

Wydaje mi się, że odtworzenie katechezy parafialnej będzie dla biskupów i księży dużym wyzwaniem. Jednym z problemów wymagających regulacji będą kwestie finansowe. Duża część księży straci całkowicie lub częściowo pieniądze otrzymywane za katechezę szkolną. W konsekwencji pogorszy się ich sytuacja materialna w stosunku do tych proboszczów i wikariuszy, którzy będą dalej pracować w szkołach. Myślę, że to wpłynie bardzo negatywnie na wzajemne relacje w środowisku księży. Niestety, pojawią się nowe konflikty i napięcia. Być może uda się tego uniknąć, jeśli biskupi będą wprowadzać w swoich diecezjach odpowiednie regulacje prawne dotyczące uposażenia księży pracujących w parafiach.

Świętując przejście Chrystusa przez śmierć do życia, w święta Zmartwychwstania Pańskiego szczególnie budzimy w sobie nadzieję na zwycięstwo życia. W jaki sposób do tego zwycięstwa, w zakresie poszanowania godności osoby ludzkiej od poczęcia do naturalnej śmierci, może na co dzień przyczyniać się polski katolik?

To zależy od tego, których katolików mamy na uwadze. Katolicy liberalni są najczęściej zwolennikami różnych form liberalizacji aborcji czy samobójstwa wspomaganego medycznie. Przeciwne stanowisko prezentują katolicy konserwatywni. W Polsce ten wewnętrzy konflikt wśród katolików jest ciągle słabo rozpoznany. Warto mu poświęcić więcej uwagi, także w kontekście obecnego powrotu katechezy do salek parafialnych i domów duszpasterskich.

Mam nadzieję, że w najbliższych latach katecheza w naszych parafiach nie będzie się koncentrować na emocjach, eventach religijnych, cudach, egzorcyzmach, walce z szatanem, furtkach złego ducha, spowiedzi furtkowej, grzechach pokoleniowych itp. Być może jej elementem będzie także kształtowanie wrażliwości moralnej i poglądów bioetycznych. Z jednej strony potrzebujemy wielkiej modlitwy o poszanowanie świętości, wartości i godności życia ludzkiego, z drugiej zaś konieczna jest rzetelna wiedza bioetyczna dotycząca współczesnej rewolucji biotechnologicznej. Jan Paweł II bardzo często podkreślał, że wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą nie w pełni przyjętą, nie w całości przemyślaną, nie przeżytą wiernie. Aktualność tych słów widać dzisiaj szczególnie na polu bioetycznym.