Według gazety niemiecki minister usłyszał w Pekinie wiele deklaracji o „konstruktywnym dialogu”, jednak na jego apele w sprawie wywarcia presji na Rosję w kontekście wojny na Ukrainie nie padła żadna konkretna odpowiedź.

Ten brak reakcji został odczytany jako czytelny sygnał nowej asymetrii w relacjach. Niemcy – jak zauważa „Die Welt” – formułują oczekiwania i postulaty, ale to strona chińska decyduje, czy i kiedy w ogóle na nie odpowie.

Sama wizyta miała wyraźnie gospodarczy charakter. Wadephul koncentrował się na rozmowach o barierach handlowych oraz chińskich ograniczeniach w eksporcie metali ziem rzadkich, które są strategiczne dla niemieckiego przemysłu. Berlin liczy na wyjątki i preferencyjne warunki dostaw, co tylko potwierdza, jak bardzo niemiecka gospodarka uzależniona jest dziś od decyzji podejmowanych w Pekinie.

Komentatorzy zwracają uwagę, że jeszcze kilka lat temu to Niemcy były dla Chin kluczowym partnerem politycznym i gospodarczym w Unii Europejskiej.

Dziś sytuacja wygląda odwrotnie: kolejne delegacje z Berlina przyjeżdżają do Pekinu, gdzie są grzecznie przyjmowane, lecz to Chiny dyktują tempo, zakres i ramy rozmów. Jak podkreśla „Die Welt”, hasło „konstruktywnego dialogu” funkcjonuje w warunkach wyraźnej przewagi Pekinu.

Na początku 2026 roku planowana jest kolejna wizyta wysokiego szczebla – do Chin ma udać się kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Już teraz pojawiają się pytania, czy będzie to próba odzyskania politycznego znaczenia Berlina w relacjach z Państwem Środka, czy raczej potwierdzenie nowej rzeczywistości, w której Niemcy stają się przede wszystkim petentem zabiegającym o dostęp do surowców i rynku.