Sprawa ma swój początek w kwietniu 2019 roku. Wówczas to na plebanii parafii św. Augustyna w Warszawie 38-letni Jan B. brutalnie napadł na ojca jednego z pracujących tam księży. Lekarzom nie udało się uratować życia ofiary. Napastnik został później uznany za niepoczytalnego i skierowany na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym.

Tymczasem prokuratura dalej zajmuje się postawą policjantów, którzy podjęli interwencję wobec agresywnego, zachowującego się irracjonalnie mężczyzny. Z uwagi na zachowanie napastnika, został on obezwładniony i położony na ziemi przez funkcjonariuszy. Jego agresja jednak narastała. Ostatecznie więc policjanci przełożyli stopy leżącego brzuchem na ziemi napastnika za kajdanki zapięte z tyłu na rękach. W ten sposób udało się go skutecznie unieszkodliwić. Później jednak napastnik trafił do szpitala w wyniku niewydolności krążeniowo-oddechowej. Przy tej okazji wykryto też, że był „po spożyciu”, ale „nie pod wpływem” substancji psychoaktywnej.

16 lipca br. roku, po sześciu latach od tych wydarzeń, czterej interweniujący wówczas policjanci zostali w prywatnych domach oraz w jednej z komend zatrzymani przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Zakuci w kajdanki zostali doprowadzeni do prokuratury, gdzie usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień przy obezwładnieniu sprawcy zabójstwa.

Sprawa wywołała ogromne emocje w policyjnym środowisku. Teraz twarz próbuje ratować minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński, który domaga się wyjaśnień od ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Waldemara Żurka.

- „Rząd przywiązuje wielką wagę do niezależności prokuratury, jednak nie mogę zrozumieć decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa, Rozmawiałem o tym ministrem Waldemarem Żurkiem. Jesteśmy umówieni na spotkanie. Ta sprawa będzie wyjaśniona”

- napisał na X.com.