„Wiemy, kto dokonał aktu sabotażu, znamy ich tożsamość, wizerunek. Jednocześnie wiemy, że ci panowie wyjechali przez przejście graniczne w Terespolu i zniknęli gdzieś w bezkresnej Białorusi. Z jednej strony, niby sukces. Z drugiej strony, trochę to pachnie porażką” – powiedział gen. Kowalski na antenie Polsat News.

Jak stwierdził wiceszef BBN – „fakty jednoznacznie wskazują, że mamy do czynienia z rosyjską inspiracją”.

Gen. Andrzej Kowalski podkreślił, że jeden z "wykonawców" aktu dywersji był osądzony we Lwowie za podobne akty dywersji na terytorium Ukrainy.

„Możemy się domyślać, że uciekł przed wymiarem sprawiedliwości, schował się na Białorusi. Trudno uznać, że była to inspiracja ukraińska. Możemy uznać, że korzystał z innego paszportu, miał nazwisko legalizacyjne, ale w tej chwili osoby identyfikuje się też po wizerunku. Zastanawiające, że mimo dobrej współpracy z ukraińskimi służbami specjalnymi, w polskich bazach danych nie było zdjęcia osoby, która powinna być w grupie ryzyka. Nasza Straż Graniczna powinna dysponować wizerunkiem tego człowieka i go na granicy zatrzymać” – mówił gen. Kowalski.

Wiceszef BBN zwrócił również uwagę, że zaatakowany szlak kolejowy „w przypadku rozszerzającego się konfliktu - obejmującego Ukrainę czy ewentualnie zagrażającego Polsce z tego kierunku - byłby szlakiem strategicznym do przerzutu naszych sił i środków do walki”, co sprawia, że „na to trzeba spojrzeć z perspektywy strategicznej”.

Gen. Andrzej Kowalski zdiagnozował, że ten szlak kolejowy „powinien być objęty monitoringiem, dlatego że ma znaczenie strategiczne”.

Zdaniem gen. Kowalskiego „po stronie rosyjskiej widać co najmniej od 2023 r. determinację, aby doprowadzić do spektakularnego aktu agresji” na terytorium Polski, co pozwoliłoby zastraszyć polskie społeczeństwo.

„Dla Rosjan zastraszone społeczeństwo nie chce się bronić. Oni tak myślą o społeczeństwach Zachodu” – skonkludował gen. Andrzej Kowalski.