Były minister sprawiedliwości wystąpił dziś w programie „Debata Dnia” na antenie Polsat News, gdzie był pytany o wpis poseł KO Katarzyny Kierzek-Koperskiej, w którym stwierdziła ona, że „Ziobro chce brać opinię publiczną na litość”.
- „Ja bardzo współczuję tej pani poseł i życzę jej zdrowia, żeby nie musiała przechodzić tego co ja. Uważam, że są pewne sprawy, które są ponad polityką”
- powiedział lider Suwerennej Polski.
- „Dotknęło mnie nieszczęście ciężkiej choroby. Nie szukałem żadnego usprawiedliwienia, ani tym bardziej politowania, tylko starałem się znaleźć wyjście z tej sytuacji, bo chciałem ratować swoje życie”
- dodał.
Zbigniew Ziobro wyjaśnił, że zdiagnozowano u niego zaawansowany nowotwór przełyku z przerzutami.
- „Choroba bardzo przyspieszyła. W ciągu miesiąca schudłem 10 kilogramów, pojawiły się bardzo mocne bóle w okolicy mostka za plecami i towarzyszył mi coraz większy problem z głosem, który od lat był dla mnie problemem, zwiastującym tę chorobę”
- opowiedział.
Polityk zachęcił do badania się. Wskazał, że warto robić co jakiś czas gastroskopię, czego on sam zaniechał.
Były szef resortu sprawiedliwości zdecydował się na ryzyko niestandardowej terapii.
- „To była długa, żmudna terapia w Polsce w szpitalu w Lublinie. Potem miała być operacja, która miała być przeprowadzona w Polsce, bo mamy bardzo dobrych specjalistów. Ale podczas pobytu w szpitalu dotarł do mnie ten cały hejt. Ponieważ nie chciałem żeby lekarze, którzy mnie leczyli byli zastraszani, dlatego podjąłem decyzję o operacji za granicą, by stworzyć komfort lekarzom i sobie”
- wyjaśnił.
Przyznał, że „odrażające” było insynuowanie mu, że symuluje chorobę. Wskazał jednak, że kiedy docierały do niego te ataki, zmagał się z poważniejszym problemem – walczył o życie. Teraz natomiast, z uwagi na „medialno-polityczną operację niszczenia jego wizerunku”, zdecydował się zabrać głos publicznie.
- „Ja w żaden sposób nie starałem się grać swoja chorobą, ja ją ukrywałem i robiłbym tak do końca, ale mi na to nie pozwolono”
- podkreślił.
Lider Suwerennej Polski komentował również śledztwo dot. Funduszu Sprawiedliwości. Przypomniał, że sprawa zaczęła się od oskarżeń NIK o niezasadne przyznanie grantów Fundacji Profeto i Fundacji Akogo?.
- „Jeśli prokuratura jest tak konsekwentna, to znaczy, że należy się spodziewać, że zaraz na ławie oskarżonych będą musieli posadzić panią Ewę Błaszczyk, co byłoby kompletnym absurdem”
- zauważył.
Wskazał, że chodzi o stworzenie dwóch ogólnopolskich projektów, które mają nieść pomoc ofiarom przestępstw.
- „W przypadku fundacji Akogo? chodziło o to, żeby dawać szansę dorosłym ludziom, którzy zapadli w śpiączkę, najczęściej w konsekwencji wypadków drogowych, czyli są ofiarami przestępstw”
- wyjaśnił.
Celem projektu Fundacji Profeto jest natomiast pomoc osobom dotkniętym przemocą.