Koń, który chce kierować wozem

„Koń, jaki jest, niby każdy widzi – ale gdy chodzi o Romana Giertycha, najwyraźniej nie widzą go ci, których właśnie z impetem strąca z siodła” – pisze Gajcy. I trudno się z nim nie zgodzić. Giertych nie zatrzymał się na byciu prawnikiem celebrytą ani jednorazowym wsparciem kampanii KO. Od miesięcy z wielką energią próbuje przejąć wpływy w partii, zamieniając się z lojalnego uczestnika projektu w samozwańczego stratega, który bez skrupułów gra na własne konto.

Po porażce Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich Giertych, zamiast tonować emocje, rozpoczął medialną ofensywę, podważając legalność głosowania. Wrzucił do debaty publicznej hasło o sfałszowanych wyborach, rozpętując w mediach społecznościowych i tzw. bańce „Silnych Razem” burzę niepewności. „To nie przegrana – to oszustwo!” – ten przekaz błyskawicznie rozlał się po X i publicystyce liberalnych komentatorów.

Strategia destrukcji

„Nie chodzi o dowody – chodzi o emocję” – czytamy w tekście Gajcego. Giertych doskonale wie, że jego siłą nie jest spójność logiczna, ale brutalna skuteczność w graniu na radykalnych emocjach. Zamiast rzetelnych analiz i planów dla Polski, oferuje ciągły stan mobilizacji przeciw „pisowskiemu złu”.

Problem w tym, że ta strategia przestaje być nośna. Według ostatniego sondażu dla „Rzeczpospolitej”, Koalicja Obywatelska straciła aż 7 punktów procentowych. Zaufanie społeczne spada. „Bo jeżeli twarzą partii staje się były lider LPR, to partia zaczyna mieć notowania zbliżone do… LPR” – ironizuje autor.

Kabaret zamiast partii władzy

Platforma – formacja, która jeszcze niedawno deklarowała się jako ostoja europejskości, rozsądku i odpowiedzialności – dziś wygląda, jakby zamieniła strategię polityczną na kabaretowy występ. „Wyborcy wybaczą wiele – arogancję, nieudolność, nawet hipokryzję – ale śmieszności nie wybaczają nigdy” – pisze Gajcy. I trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie w tę śmieszność PO nieuchronnie zmierza, a memy na temat polityków Tuska stają się codziennością.

Kulisy rebelii

Władza zawsze niesie odpowiedzialność, a lider musi wiedzieć, kiedy odciąć się od balastu. Donald Tusk, jak dotąd, nie zareagował. Ale z każdym dniem milczenia wobec destrukcyjnych działań Giertycha, sam staje się współodpowiedzialny. Platforma staje dziś przed wyborem: brnąć dalej w emocjonalną burzę, czy wrócić do powagi, która pozwoliła jej odzyskać władzę.

„Taki koń, choć może się Platformie wydawać użyteczny w krótkim biegu, w dłuższej perspektywie stanie się zapewne kulą u nogi” – zauważa Gajcy, przywołując metaforę, która najlepiej chyba oddaje obecną sytuację partii rządzącej.