Póki co: nic z tych rzeczy. W poniedziałek 7 lipca Stolica Apostolska opublikowała nowy dokument synodalny, który pokazuje, że Kościół idzie dalej w tę samą stronę. Synodalizacja za pontyfikatu Leona XIV ma trwać w najlepsze.
Co się wydarzyło? Sekretariat Generalny Synodu Biskupów – czyli jednostka Watykanu zarządzająca synodalnością – opublikował tekst pt. „Ścieżki dla fazy implementacji Synodu”. To 24-stronicowy dokument, który opisuje, jak ma wyglądać „synodalizacja” Kościoła w najbliższych latach.
Mówiąc krótko: więcej aktywności świeckich w Kościele, więcej eksperymentów z nowymi posługami, więcej ekumenizmu i więcej dialogu. Aha – i zmiany w liturgii. Leon XIV powołał nawet specjalną komisję liturgiczną, która ma podjąć refleksję nad liturgią „w kluczu synodalnym”.
W tym wszystkich nie ma żadnego pomysłu własnego Leona. Wszystko zostało zapisane w „Dokumencie Finalnym”, który przyjęto w Watykanie 26 października 2024 roku. Tamten dokument powstał pod egidą papieża Franciszka. To również Franciszek rozpisał dalszą synodalizację Kościoła aż po rok 2028. Leon XIV po prostu to wszystko zaakceptował. Dał Sekretariatowi Generalnemu Synodu Biskupów zielone światło na to, by procedować dalej zgodnie z wcześniejszymi założeniami.
To oznacza, że era synodalnego chaosu bynajmniej się nie zakończyła. Pytanie tylko… co zrobią biskupi. W ostatnich latach również w Polsce nie brakowało hierarchów, którzy dość jednoznacznie wchodzili w synodalne buty. Powoływali swoje komitety, angażowali duchownych i świeckich, mówili o synodalnej transformacji, nawróceniu, oczyszczeniu… Śmierć Franciszka 21 kwietnia 2025 roku gwałtownie to przerwała i wszyscy czekali, co dalej.
Wydaje się: dalej to samo. Nie wiadomo jednak, na ile Leon XIV będzie osobiście zaangażowany w cały proces synodalny. Choć Sekretariat Generalny Synodu Biskupów otrzymał od papieża misję kontynuacji swoich działań, to u Leona próżno szukać tak entuzjastycznych wypowiedzi o synodalności, jak u Franciszka. Papież Bergoglio przedstawiał synodalność jako „wolę Boga” oraz „konstytutywny wymiar życia Kościoła”. Leon XIV mówi o tym o wiele bardziej umiarkowanie. W czerwcu spotkał się z kierownictwem Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów, ale poświęcił mu tylko jedno popołudnie. Być może jest tak, że Leon XIV nie jest wcale entuzjastą synodalności – ale przejął po Franciszku duży, rozhulany proces i nie wie nawet, co z tym zrobić, dlatego bez większego zainteresowania własnego pozostawia te kwestie znającym temat pracownikom Sekretariatu.
Problem w tym, że taki modus operandi – o ile to prawidłowa rekonstrukcja, bo tak naprawdę Leon XIV może mieć o wiele bardziej pozytywny stosunek do synodalności – może oznaczać, że synodalność „wchłonie” Leona, to znaczy że uruchomione procesy będą mieć własną dynamikę, która niejako siłą faktu doprowadzi do dużych zmian w Kościele, bez względu na to, jaka była pozycja wyjściowa nowego papieża.
Zobaczymy, a póki co: uzbrójmy się w cierpliwość i ostrożność. Watykan chce, żeby biskupi powoływali wszędzie wspomniane Komitety Synodalne – i pewnie część hierarchów rzeczywiście to zrobi. Prawdziwa batalia rozegra się jednak dopiero w latach 2027 i 2028, bo wówczas, zgodnie z zaprezentowaną rozpiską, mają odbywać się spotkania na poważnym, kontynentalnym i światowym poziomie. Wtedy dopiero Leon XIV naprawdę zadecyduje, co dalej z synodalnością. Jest zatem czas na rozsądne działania – oraz na modlitwę w intencji Kościoła, tak, by synodalność nie okazała się tożsama z protestantyzacją, czego od dawna obawia się część kardynałów i biskupów zatroskanych o przyszłość katolicyzmu.
Autor jest publicystą portalu PCh24.pl