Duchowny udzielił wywiadu Onetowi, w którym przestrzega przed przenikającym do naszej religijności „magicznym, szamańskim rozumieniem szatana i złych duchów oraz ich działania w życiu człowieka”. Wskazał na toczącą się w naszym kraju dyskusję na temat tego, czy określone przedmioty mogą dopuścić moce złych duchów do człowieka.

- „Mamy pewien pakiet nowych synkretycznych zjawisk o charakterze religijnym. Niszczenie przedmiotów, spowiedź furtkowa, rachunki sumienia furtkowe, furtki złego ducha – to są elementy pewnej większej całości. Chodzi w tym wszystkim o szamańską, afrykańską wizję obecności złych duchów w życiu człowieka”

- zauważył filozof.

Jego zdaniem „w Polsce dominuje niezwykle banalne i powierzchowne podejście do religii”. Tymczasem na całym świecie, również w naszym kraju trwa „brutalna wojna religijna” toczona o to, czy należy wprowadzać do Kościoła katolickiego nowe formy religijności.

- „W kwestiach religijnych trudno o kompromis. Obie strony tej wojny są głęboko przekonane, że mają rację”

- zauważył.

Ks. prof. Kobyliński wskazuje na „szamańskie przekonanie”, które „rozprzestrzeniło się wśród setek tysięcy polskich katolików”. Polega ono na przekonaniu, że nasze życie determinują grzechy naszych przodków i jeżeli coś się nam w życiu nie układa, musimy „zidentyfikować, określić i w pewnym sensie unicestwić” rzekomą moc tych grzechów. Wyrazem takich przekonań była do niedawna szeroko praktykowana „spowiedź furtkowa”, której polscy biskupi zakazali w 2015 roku.

Rozmówca Onetu podkreślił, że podstawowym problemem jest „analfabetyzm religijny”.

- „Dla wielu osób edukacja religijna kończy się na przygotowaniu do pierwszej komunii świętej czy bierzmowania. Z tym dziecinnym rozumieniem religii idziemy w życie dorosłe. Jeżeli zrobimy ankietę, jaką świadomość swojej religii mają dorośli katolicy w naszym kraju, to będziemy tym przerażeni. Dominuje bezkrytyczność, jeżeli chodzi o nowe praktyki religijne, bo nie ma narzędzi, by je oceniać. Skąd ludzie mają wiedzieć, jak rozumieć nowe synkretyczne praktyki, jeżeli w większości przypadków skończyli swoją edukację religijną na przygotowaniu do bierzmowania?”

- pyta retorycznie ks. Kobyliński.